Chińskie władze walczą z hazardem internetowym i próbują powstrzymywać obywateli przed graniem w kasynach za granicą. Według urzędników z powodu hazardu z kraju wypływa co roku ponad bilion juanów (153 mld USD), a prasa opisuje przypadki osób, którym uzależnienie od gier zniszczyło życie.
Właściciel hurtowni warzyw Huang Chunhao przegrał w kasynach internetowych dwa miliony juanów (290 tys. dolarów). By spłacić długi, musiał sprzedać rodzinny dom na wsi. Według byłej żony, która rozwiodła się z nim z powodu jego uzależnienia, Huang wpadł do „studni bez dna”.
Wciągnęło go do niej jedno z kasyn internetowych działających na Filipinach. Wiele takich platform otwierają za granicą Chińczycy, często prowadzą je zorganizowane grupy przestępcze. Ich oferta skierowana jest głównie do Chińczyków mieszkających w Chinach. Chińskie władze starają się walczyć z tym procederem we współpracy z organami ścigania w poszczególnych krajach.
W związku z hazardem co roku z Chin wypływa kapitał szacowany na co najmniej bilion juanów (153 mld dolarów) – oceniał w ubiegłym roku dyrektor generalny wydziału współpracy międzynarodowej chińskiego ministerstwa bezpieczeństwa publicznego Liao Jinrong.
Według portalu Caixin w Chinach działają całe siatki przestępcze zajmujące się przelewaniem pieniędzy od graczy w kraju do działających za granicą kasyn internetowych. By ominąć kontrole, posługują się między innymi kontami bankowymi podstawionych osób, platformami sprzedaży internetowej i płatności mobilnych oraz kryptowalutami.
Hurtownik Huang stara się wyjść z nałogu. Pomaga mu w tym Si Guoqi, który prowadzi w Szanghaju – jak twierdził w rozmowie z agencją AFP – pierwszy w kraju ośrodek odwykowy przeznaczony wyłącznie dla osób uzależnionych od hazardu.
Si nazywa hazard internetowy „wirusem”. „Jeśli uruchomi twoją chciwość, nie możesz się oderwać” – dodaje były właściciel salonu fryzjerskiego, którego rodzina niemal rozpadła się z powodu nałogu hazardowego jego żony, która obsesyjnie grała na pieniądze w madżonga.
Jedynym miejscem w Chinach, gdzie kasyna działają legalnie, jest Makau – była portugalska kolonia, przyłączona do ChRL w 1999 roku. Zamiłowanie Chińczyków do hazardu i wzrost ich zamożności w ostatnich dekadach sprawił, że branża kasyn rozrosła się tam do rozmiarów wielokrotnie większych niż w Las Vegas.
Pekin od dawna zdaje sobie sprawę, że hazard w Makau nie tylko przyczynia się do wycieku kapitału z Chin kontynentalnych, ale jest też wygodnym kanałem wyprowadzania z kraju nielegalnie zdobytych fortun i prania brudnych pieniędzy. Dlatego w ostatnich latach coraz uważniej patrzył na ręce operatorom wycieczek hazardowych i największym graczom, szczególnie tym z aparatu urzędniczego i partyjnego.
Chińczycy zaczęli jednak na masową skalę budować kasyna w mniej rozwiniętych krajach Azji, gdzie nie dosięga wzrok Pekinu. W Kambodży chińscy inwestorzy zmienili popularne wśród zachodnich turystów, senne nadmorskie miasteczko Sihanoukville w hałaśliwą, oświetloną neonami i zastawioną piętrowymi blokami jaskinię hazardu dla Chińczyków.
Wraz z kasynami do miasteczka przybyły zorganizowane grupy przestępcze, nasiliły się problemy prostytucji i narkomanii, zapanowała atmosfera bezprawia. Miejscowa prasa regularnie donosiła o strzelaninach, zabójstwach i porwaniach wśród chińskiej społeczności. Przełożyło się to na wzrost nastrojów antychińskich wśród Kambodżan, co z kolei może być powodem do niepokoju dla Pekinu.
By walczyć z tym procederem, chińskie władze wprowadziły do kodeksu karnego przestępstwo „uruchamiania lub prowadzenia kasyn za granicą”. W ramach zmian, które weszły w życie 1 marca, zakazano też „organizowania i nakłaniania” Chińczyków do zagranicznych wyjazdów w celu uprawiania hazardu.
Ministerstwo kultury i turystyki opracowało również „czarną listę” miejsc, do których Chińczycy jeżdżą, by grać w kasynach. Lista nie została podana do wiadomości publicznej, ale według branżowej prasy ma zakazywać lub ograniczać podróże do ośrodków hazardowych, w których „osobiste bezpieczeństwo i własność obywateli Chin są zagrożone”.
Była żona Huanga, Zhao Jing, pomaga mu w walce z uzależnieniem. W ośrodku odwykowym powziął on postanowienie, że spłaci długi w ciągu roku i ponownie się ożeni.
Andrzej Borowiak
Źródło: wnp.pl
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."