Ostatnia aktualizacja: 23 grudnia 2015
Od piątku ustawianie i zarabianie na automatach do gier niskich wypłat jest nielegalne. Za czerpanie dochodów z maszyn grozi grzywna.
– Co chwilę ktoś tu wchodzi. Najczęściej to młodzi ludzie. Wejdzie taki, za kwadrans, pół godziny wychodzi – mówi właściciel punktu usługowego na Starym Mieście w Bydgoszczy. Wskazuje niepozorny kiosk, stojący w rzędzie kilku podobnych przy ulicy Krętej. Na budce zapraszająco świeci się neon z napisem „Otwarte”. Poniżej napis „24 h”.
Ale rolety spuszczone. Pierwsze wrażenie takie, że jest punkt nieczynny. W środku nikogo nie ma. Stoi samotny, błyskający kolorowo automat „Apollo Games”. Na ekranie wyświetla się napis „Wypłata 215.00 PLN”, poniżej w czerwonej ramce jednak widnieje komunikat: „Wypłacanie trwa zbyt długo. Zapytaj obsługę”. Tyle, że to punkt samoobsługowy. Klienci, którzy chcą zagrać na pieniądze na „jednorękim bandycie”, po prostu sami wchodzą do kiosku i wrzucają monety, by spróbować szczęścia.
Na ścianie obok drzwi naklejki informujące, że „Lokal jest monitorowany” i znajduje się pod opieką firmy ochroniarskiej. Rzeczywiście, nad wejściem wisi kamera. Pewnie podłączona do sieci agencji ochrony. Nigdzie nie ma żadnego kontaktu do firmy, czy do właściciela automatu.
– Z całą pewnością można przyjąć, że wszelkie maszyny niskich wygranych, które teraz stoją w kioskach, sklepach, na stacjach paliw i w innych miejscach poza kasynami, są nielegalne – mówi starszy aspirant Mariusz Ziarnowski, rzecznik prasowy Służby Celnej w Toruniu.
Dlaczego? 18 grudnia (w ostatni piątek) wygasła ostatnia ważna licencja na automat w naszym regionie. Została wydana jeszcze tuż przed wejściem w życie „Ustawy o grach hazardowych” z 2009 roku. Ten akt prawny radykalnie ograniczył możliwość umieszczania automatów o niskich wygranych nazywanych „jednorękimi bandytami”.
Od tamtego dnia nie wydawano nowych pozwoleń na ustawianie maszyn w kawiarniach, dyskotekach, pubach czy na stacjach benzynowych. Nowe licencje otrzymywały tylko automaty, które miały trafić do kasyn. – Rzeczywistość jednak jest inna. Maszyny masowo sprowadzano z Niemiec i Holandii – mówi jeden z celników.
Od początku roku celnicy w całym województwie kujawskopomorskim zabezpieczyli 1381 automatów „niskich wygranych”. Jednoręcy bandyci trafili do magazynów służby celnej. Zabrano je ze sklepów monopolowych, pubów, stacji paliw i innych miejsc, w których – w świetle prawa – zostały ustawione nielegalnie. Celnicy nie wiedzą, ile jeszcze maszyn zostało na hazardowym rynku.
Więcej czytaj w Gazecie Pomorskiej
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."