Ostatnia aktualizacja: 25 lutego 2016
Jak wygląda dziś działalność firmy Bally Wulff? Czym charakteryzują się obecnie rynki europejskie? Co można powiedzieć o planach Bally Wulff względem Polski? Między innymi na te pytania odpowiada Willem Korteweg, Head of International Markets w firmie Bally Wulff.
E-PLAY: Jak wygląda dziś działalność Bally Wulff? Jakie są plany firmy na rozwój?
Willem Korteweg: Bally Wulff największy nacisk zawsze kładło na rynek niemiecki, bo to kraj naszego pochodzenia, i teraz jesteśmy trzecią pod względem wielkości firmą w tej branży w Niemczech. W związku z tym, że w Niemczech zapowiadana jest duża zmiana prawa, której celem jest m.in. redukcja liczby lokalizacji maszyn, to teraz przygotowujemy się na to. Dodatkowo, naszą uwagę skupiamy też na dwóch pozostałych rynkach, na których działamy – hiszpańskim i włoskim. Kilkanaście lat temu Bally Wulff weszła do Hiszpanii z maszyną hybrydową, z bębnami mechanicznymi i ekranem wideo na górze, i z racji na to, że wówczas pracowałem dla firmy konkurencyjnej, odważę się powiedzieć, że to kompletnie zmieniło cały rynek. Teraz w Hiszpanii ok. 80-90 proc. maszyn to maszyny hybrydowe, właśnie dzięki tamtemu ruchowi Bally Wulff. Oczywiście, czas mija, a prawo rynku wciąż działa – każda firma jest tak dobra, jak dobry jest jej ostatni produkt – w związku z tym kilka lat temu Bally Wulff zdecydowało się na pozbycie się bębnów maszynowych i zastąpienie ich rozwiązaniami cyfrowymi, więc ok. 2 lata temu firma zaczęła dystrybucję nowych maszyn w Hiszpanii. Teraz na tej podstawie rozwijamy się – w moim przekonaniu rynek ciągle się zmienia i ewoluuje w stronę produktów cyfrowych – czy tego chcemy, czy nie.
E-PLAY: Czy słyszał Pan o projekcie nowej ustawy dotyczącej hazardu w Polsce?
WK: Słyszałem, jednak muszę przyznać, że jeszcze się z nią nie zapoznałem, głównie przez to, że wersja, która została udostępniona na Waszym portalu była napisana w języku polskim, którego, niestety, nie znam. Wyszedłem z założenia, że jeśli faktycznie coś w Polsce ulegnie zmianie, to zacznę dostawać telefony z propozycjami współpracy. Prawda jest też taka, że w Bally Wulff popyt na tego typu, raczej niepewne, informacje nie jest duży – Bally Wulff to firma bardzo skupiona na rynkach, na których działa. Tak jak wspominałem, w tym momencie całą uwagę poświęcamy na rynek hiszpański i włoski. Dopóki nie będziemy pewni, że w tych krajach działamy na pełnych obrotach, nie będziemy robić kolejnych kroków. Tak więc ja również nie rozglądam się na razie za możliwościami rozwoju firmy na kolejnych rynkach, a informacje do mnie docierające obserwuje z zainteresowaniem, ale głównie po to, by orientować się, co dzieje się w branży.
E-PLAY: Co, w takim razie, może Pan powiedzieć o branży gier hazardowych w różnych krajach europejskich?
WK: Mimo, że jesteśmy w Unii Europejskiej, wciąż każdy rynek ma swoją własną ustawę dotyczącą branży hazardowej, przez co producenci i osoby, które rozwijają maszyny, nie mają łatwego zadania, by stworzyć produkty, które będą mogły być dostępne na każdym rynku – a na pewno jest to bardzo kosztowny proces. W związku z tym choćby Bally Wulff działa tylko na trzech rynkach. Wydaje mi się jednak, że wiele rynków – holenderski, brytyjski, włoski – działa w konwencjonalny sposób, opierając się na maszynach w „starym stylu”. Z punktu widzenia kosztów zakupu tego typu produkty mogą być nieco tańsze, ale w dłuższej perspektywie koszt utrzymania ich, zarządzaniami nimi oraz wprowadzania jakichkolwiek zmian jest tak duży, że zarówno ze strony operatorów jak i producentów zauważyć można coraz silniejsze dążenie w stronę maszyn cyfrowych, do których wystarczy podłączyć zwykły dysk USB, by zainstalować nowe oprogramowanie, najlepiej dostępne przez online. Oczywiście należy jednak pamiętać o tym, że w ostateczności to graczom muszą podobać się wprowadzane rozwiązania, bo to w końcu oni nam płacą.
E-PLAY: Czy ma Pan jakąś opinię na temat tego, co może wydarzyć się w Polsce?
WK: Dobrą rzeczą w Polsce teraz jest to, że na Waszym rynku panuje teraz status quo – jesteście niemal dziewiczym rynkiem, przez co wiele może się wydarzyć. Pamiętam, że w poprzednich latach, gdy polski rynek był wciąż aktywny, ów trend w stronę cyfryzacji był zauważalny. Wydaje mi się, że jeśli duzi operatorzy, tacy, jak choćby Slot Group czy Synot, zdecydują się na powrót do Polski, będą w stanie podpisać dobre umowy z międzynarodowymi dostawcami i zainwestować trochę więcej, niż to, co musieliby wydać na maszyny w starym stylu, które dotychczas przeważały na polskim rynku. Z tego co pamiętam, 20–25 lat temu Polska była swego rodzaju punktem zrzutu starych maszyn i produktów ze wszystkich krajów, głównie dlatego, że te były najtańsze, jednak mam wrażenie, że teraz sytuacja znacząco uległa zmianie. Mam dobre przeczucia jeśli chodzi o rozwój polskiego rynku – pod warunkiem, że nowe prawo faktycznie zostanie wprowadzone.
E-PLAY: Czy Wy, jako Bally Wulff, rozważacie działalność na polskim rynku w przypadku faktycznej zmiany prawa?
WK: To w dużej mierze zależy od tego, jak zmiana prawa miałaby wyglądać. Jeśli miałaby ona dotyczyć świata fizycznego, offline, czyli tzw. maszyn stojących na ulicy, oczywiście, przyjrzelibyśmy się możliwościom współpracy i rozwoju naszej działalności w Polsce. Oczywiście wzięlibyśmy pod uwagę wysiłek związany z tym procesem, ponieważ w tym momencie prawdopodobnie nikt nie wie, jakie produkty byłyby dopuszczone. Musielibyśmy więc dokładnie przeanalizować rentowność tego przedsięwzięcia i na podstawie analiz podjąć decyzję, czy wchodzimy na rynek polski, czy nie. Mamy ograniczone zasoby i musimy być pewni, że są one dobrze wykorzystane.
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."