Ostatnia aktualizacja: 23 grudnia 2020
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczął się proces Katarzyny G., pracownicy cywilnej wydziału finansów CBA i jej męża Dariusza G. Kobieta miała „wynieść” z kasy biura ponad 9,2 mln zł, a jej uzależniony od hazardu mąż obstawiał pieniądze u bukmachera.
Proces Katarzyny G. i jej męża Dariusza rozpoczął się 23 grudnia. Sędzia Katarzyna Stanów poinformowała w środę, że sprawa najprawdopodobniej zostanie rozpoznana na dwóch lub trzech terminach. Obrońcy oskarżonych wnosili o wyłączenie jawności postępowania w całości, powołując się na interes prywatny małżeństwa G., a także „kwestie publiczne”, czyli dobro CBA i tajemnicy jaką objęte są procedury funkcjonowania biura.
Prokurator Przemysław Ścibisz z Prokuratury Regionalnej w Warszawie wnosił, by sąd utajnił jawność rozprawy dopiero po odczytaniu aktu oskarżenia „mając na uwadze interes społeczny”. Sędzia Stanów przychyliła się do argumentacji oskarżyciela publicznego. W sprawie status pokrzywdzonego ma CBA, którego pełnomocnik stawił się w środę w sądzie.
Pojawił się także mecenas reprezentujący STS S.A., który złożył wniosek o ustanowienie spółki oskarżycielem posiłkowym. Wniosek argumentowany był m.in. faktem, że na potrzeby postępowania karnego na kontach spółki zostały zabezpieczone pieniądze, które Dariusz G. przelał na swoje konto w STS, a następnie je przegrał. Sprzeciwił się temu prokurator, podkreślając, że „trudno się dopatrzeć, że spółka jest pokrzywdzonym”.
To nie pieniądze STS S.A. były przedmiotem obrotu, ale pieniądze z CBA. Gdyby STS podołało wszystkim obowiązkom, które spoczywały na spółce i podjęła działania wynikające z ustawy o praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu, to może udałoby się wykazać, że pieniądze pochodzą z nielegalnego źródła. Ale spółka nic nie zrobiła, bo bała się, że straci dobrego klienta – podkreślał prok. Ścibisz.
Zdanie oskarżyciela w pełni podzielił sąd, który nie przychylił się do wniosku STS S.A., ale pozwolił pełnomocnikowi spółki pozostać na sali rozpraw mimo wyłączenia jawności procesu.
Z ustaleń śledztwa wynika, że pieniądze, które Katarzyna G. wynosiła z kasy CBA, a następnie były przelewane przez jej męża na rachunek przypisany do jego konta w STS. Mężczyzna posługiwał się tam pseudonimem Brasco81.
Źródło: PAP
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."