Ostatnia aktualizacja: 17 grudnia 2018
Stu Ungar to legenda wśród pokerzystów. Szacuje się, że ogółem wygrał przy stole 30 milionów dolarów. Hazard uczynił z niego milionera, ale i zgubił. W chwili śmierci majątek mistrza wynosił zaledwie 800 dolarów.
Stu Ungar jako jeden z dwóch graczy w historii trzykrotnie wywalczył zwycięstwo w Main Evencie World Series of Poker. Drugą osobą, która mogła się poszczycić potrójnym tytułem pokerowego mistrza świata, był Johnny Moss, jednak pierwsze z tych zwycięstw odniósł w wyniku głosowania.
Niezwykły talent
Ungar gustował nie tylko w kartach. Obstawiał też wyścigi koni i inne wydarzenia sportowe. Był zuchwałym i zarozumiałym graczem remika, który nauczył się grać w pokera krótko przed tym, jak przybył do Las Vegas z Nowego Jorku w 1978 r. Zwycięzcą Main Eventu WSOP został dwa lata później. Zatriumfował również na najważniejszym pokerowym turnieju w roku 1981. Gdy zdobywał tytuł mistrza po raz pierwszy, rywalizował z 73 graczami. Stu zgarnął rekordową wtedy sumę 385 tys. dolarów. Było to jeszcze przed pojawieniem się turniejów-satelitów, które dawały szansę na wygranie wysokiej sumy przy niewielkim własnym wkładzie finansowym. Wcześniej gracze, którzy wchodzili do Main Eventu, albo wykładali pieniądze z własnej kieszeni, albo pozyskiwali je od dobrze sytuowanych znajomych, a później dzielili się z nimi wygraną. Gdy Stu rozpoczynał przygodę z pokerem, był bez grosza. Dzięki niezwykłym umiejętnościom szybko dorobił się fortuny. Jednak pieniądze się go nie trzymały. Stu bankrutował aż cztery razy.
Gracz miał gest
Pomimo, że Ungar kupił za pieniądze zarobione w grze kilka ekskluzywnych samochodów, rzadko kiedy prowadził. Wolał jeździć taksówkami, które wzywał nawet wtedy, gdy wybierał się z domu w Las Vegas do kasyna, co było naprawdę niedługą podróżą. Był znany z hojnych napiwków dla taksówkarzy i pracowników kasyn niezależnie od rezultatów gry. Kiedy zaś wygrywał, miał jeszcze większy gest. Gdy pewnego razu zdobył majątek na wyścigach koni (ponad 1,5 mln dolarów), zaprosił swoich najbliższych znajomych do jednego z klubów nocnych i zafundował im wszystkie dostępne tam luksusy. Innym razem, gdy Ungar szedł jedną z ulic Las Vegas w towarzystwie innej legendy pokera, Doyle’a Brunsona, zaczepił ich pewien człowiek i poprosił Stu o trochę pieniędzy. Ungar wręczył mu studolarowy banknot. Brunson zapytał po chwili, kim był ten szczodrze obdarowany człowiek. „Gdybym go znał, dałbym mu 200 dolarów”-usłyszał w odpowiedzi.
Liczył się hazard
Ungar jadał jak dzikie zwierzę– mówili jego przyjaciele. Posiłki stanowiły dla niego mało ciekawą czynność, którą trzeba było wykonać, aby móc powrócić do stołu gry. Gdy został zaproszony do Białego Domu przez George’a Busha, zrezygnował z wizyty, gdyż – jak wyjaśnił córce – nie miałby o czym rozmawiać z prezydentem. „Nie wiedziałbym nawet, którego widelca użyć przy posiłku” -stwierdził. Nie interesowała go również higiena osobista. Rzadko kiedy sam mył sobie włosy, pozostawiając tę czynność fryzjerowi w hotelu The Dunes, do którego chodził dwa razy w tygodniu. Ungar nigdy nie miał też konta bankowego, zdecydowanie wyżej cenił sobie korzyści płynące z trzymania pieniędzy w skrytkach depozytowych w hotelach Las Vegas. „Nie mogę wypłacić pieniędzy z banku w środku nocy? To śmieszne” – mówił. Był to bowiem czas jeszcze przed pojawieniem się bankomatów. Bob Stupak, wieloletni przyjaciel pokerowego mistrza potwierdzał, że nie był on zbyt obytym człowiekiem. Stupak, który sam również świetnie grał w pokera, mówił, że Ungar poza grą nie interesował się w zasadzie niczym.
Powrót mistrza
Karty jednak nie zawsze były dla niego łaskawe. Ungar nie powtórzył największego sukcesu w WSOP przez 16 lat. Trzecie mistrzostwo udało mu się zdobyć dopiero w 1997 r. Przylgnął wówczas do niego przydomek Stu „The Comeback Kid”. Wcześniej był bowiem nazywany Stu „The Kid” (Dzieciak) z powodu swojej niepozornej postury i chłopięcych rysów twarzy. Przydomek Comeback Kid wiązał się nie tylko ze zdobyciem przez Ungara po wielu latach tytułu pokerowego mistrza świata, ale również z wcześniejszymi problemami z narkotykami. Sam mistrz twierdził, że jedynym sposobem na zmianę stylu życia jest wyprowadzenie się z Miasta Grzechu. Jednak gdy córka proponowała mu, żeby zmienił miejsce zamieszkania i przyjeżdżał do Vegas raz do roku po kolejne zwycięstwo w Main Evencie, śmiał się jedynie z tego pomysłu. Przed ostatnim triumfem w ramach WSOP Ungar znów był bez grosza. Przyjaciel i zawodowy pokerzysta Billy Baxter wyłożył na jego wpisowe 10 tys. dolarów. Stu przystąpił do turnieju. Szło mu coraz lepiej. Zaraz po zwycięstwie przy finałowym stole Main Eventu (wydarzenie relacjonowała telewizja ESPN) pokazał do kamery zdjęcie córki, które trzymał w kieszeni przez cały turniej, i zadedykował jej swój sukces. Wygraną w wysokości miliona dolarów podzielił się po połowie z Baxterem.
Ulotne pieniądze
Upłynęły zaledwie dwa miesiące od zwycięstwa we WSOP, a „Comeback Kid”, po spłaceniu hazardowych długów i dużych przegranych na wyścigach koni i zakładach sportowych, znów był spłukany. Wkrótce potem zachorował, co uniemożliwiło mu udział we WSOP w następnym roku. Pokerowy mistrz nie doczekał też rozwoju pokera w wieku XXI i prawdziwego boomu na tę grę. Stu Ungar żył 45 lat. Jego ciało znaleziono w łóżku w pokoju hotelowym przy Las Vegas Strip w listopadzie 1998 r. W kieszeni miał zaledwie 800 dolarów. Pochówek zafundowali mu znajomi gracze.
Artykuł pochodzi z Magazynu E-PLAY, lipiec-sierpień 2009
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."