Ostatnia aktualizacja: 25 kwietnia 2024
Zakłady to najprostsza i chyba najstarsza forma hazardu. Zakładać można się w zasadzie o wszystko. Zarówno o zwycięstwo lub przegraną drużyny piłkarskiej, o to czy głowę Camilli Parker-Bowls ozdobi korona brytyjskiej królowej, jak również o to, który z wytrenowanych kogutów zadziobie rywala na śmierć.
Bukmacherzy nie mają ograniczeń. To signum temporis epoki, w której żyjemy: skoro wszystko można sprzedać, również o wszystko można się zakładać (czytaj: wszystko może być przedmiotem mniej lub bardziej ekscytującego hazardu). No właśnie, mniej czy bardziej – oto jest pytanie?
Trudno sobie wyobrazić, że skok adrenaliny wywołuje obstawianie tego, czy obecna żona księcia Karola kiedykolwiek zasiądzie na brytyjskim tronie. Na wynik takiego zakładu trzebaby poczekać, zważywszy na długowieczność dam wywodzących się z rodu Windsorów. Tymczasem od niepamiętnych czasów największą popularność zyskiwały zakłady, których wynik poznawało się szybko, a na dodatek w atmosferze narastającego podniecenia.
Wieczna magia wyścigów
Nieodzowne hazardowi emocje na pewno towarzyszą szalonym wyścigom czy morderczym walkom, których rezultat jest trudny (przynajmniej w teorii) do przewidzenia. Rzymianie ekscytowali się walkami gladiatorów, stawiając (niejednokrotnie całe majątki, z niewolnikami włącznie) na zwycięstwo swego faworyta. Uwielbiali też wyścigi rydwanów, które w Rzymie były sprawą polityczną – barwy noszone przez zawodników reprezentujących trzy najważniejsze stajnie stawały się często symbolami politycznych ugrupowań.
Obecnie wyścigi, choć straciły polityczny charakter, wciąż uznawane są za namiętną rozrywkę tysięcy graczy żądnych hazardowych emocji. Inna sprawa, że dzisiejsze obstawianie na wyścigach koni czy chartów traktuje się jako szlachetną formę hazardu. Przecież wyścigami emocjonuje się nawet opanowana i raczej chłodna w obyciu królowa Elżbieta II, zaś słynny tor wyścigowy w brytyjskiej wsi Ascot to jedno z najbardziej snobistycznych miejsc na Ziemi – że nie wspomnę o wspaniałych kreacjach przybywających na nie gości i największym na metr kwadratowy zagęszczeniu pięknych kapeluszy pań.
Zakłady jednak miewają też mniej szlachetną postać. Gdyby pokusić się o stworzenie rankingu różnych form, prawdopodobnie tuż po wyścigach koni znalazłyby się walki kogutów – bardzo popularne w Azji.
Śmiercionośne koguciki
W Kambodży walki kogutów znane są od ponad tysiąca lat. Dowodzą tego chociażby ścienne malowidła, jakie znaleziono na południowej ścianie Bayon, jednej ze świątyń Angkor Wat. W czasach imperium Angkor, którego powstanie datuje się na XI wiek n.e., walki zwierząt organizowali po całodziennej pracy rolnicy. Takiemu relaksowi nieodzownie towarzyszyły wino palmowe i hazard.
Dziś walki kogutów organizuje się w dni wolne od pracy, głównie na wsiach i na przedmieściach. Służy temu na przykład arena zbudowana na obrzeżach Phnom Pehn. Ciul mol, czyli walki kogutów zaczynają się tam co niedziela w samo południe. Najpierw ptaki są ważone, co służy przydzieleniu ich do odpowiedniej kategorii. Potem się je myje i goli pod skrzydłami, by po walce można było ocenić odniesione rany. Na koniec do jednej z łap przymocowuje się specjalny pazur – śmiercionośną broń koguta. Rozpoczęcie walki sygnalizuje dźwięk gongu.
Widzowie krzyczą z podniecenia i szukają bukmachera. Gestami dłoni i palców wskazują mu faworyta oraz ustalają sumę zakładu. Średnio zawodnicy powinni wytrwać na ringu 10 minut, ale większość walk kończy się przed czasem, gdy jeden z kogutów pada ugodzony pazurem lub zostaje zadziobany przez rywala na śmierć.
Niezwykłe formy hazardu
Podczas gdy większość krajów świata zakazała organizowania walk kogutów, w Kambodży odbywają się nawet oficjalne mistrzostwom, którym patronują przedstawiciele lokalnych władz, a niekiedy także przedstawiciele rządu z premierem Seng Savornem na czele. Imprezę transmituje telewizja, a nagrody – jak na kambodżańskie warunki – są bardzo wartościowe. Główne trofeum stanowi samochód, właściciel ptaka plasującego się na miejscu drugim dostaje motocykl, a zdobywca trzeciej lokaty – tysiąc dolarów. Nic więc dziwnego, że o wejście do finału rywalizuje z górą tysiąc ptaków.
Oficjalnie podczas trwania kogucich walk zakłady bukmacherskie są zabronione. Przywilej obstawiania do 200 dolarów na jedną walkę zarezerwowano dla właścicieli ptaków uczestniczących w mistrzostwach, co daje im szansę pozyskania finansów na pokrycie koszty udziału w turnieju. Nieoficjalnie jednak hazard kwitnie – bez zakładów walki nie miałyby sensu. Na mniejszą skalę niż walki kogutów organizuje się w Kambodży walki krów, niektórych gatunków ryb, a nawet owadów. Niezwykłe turnieje nie są jednak wyłącznie azjatycką specjalnością. Australijczycy urządzają wyścigi karaluchów, zaś amerykańscy farmerzy i szwajcarscy hodowcy emocjonują się „krowim bingo” – wygrywa ten kto trafnie obstawi oznaczone na pastwisku miejsce, na którym bydle pozostawi „krowi placek”. To co dopiero hazard! Wyścigi szczurów, świń, żółwi czy żab wydają się przy tym czymś zwyczajnym.
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."