Ostatnia aktualizacja: 24 lipca 2018
Czy nowa ustawa o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu stanie się narzędziem do prowadzenia stałej kontroli i gwoździem do trumny prywatnych kasyn? Niestety, takie ryzyko istnieje.
Polski system prawny w dniu 13 lipca 2018 r. na skutek nowej ustawy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu (Dz. U. z 2018 r. poz. 1075 ze zm.; dalej: AML) został dostosowany do przepisów dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie zapobiegania wykorzystywaniu systemu finansowego do prania pieniędzy lub finansowania terroryzmu oraz znowelizowanych zaleceń Financial Action Task Force (FATF).
Zmiany w prawie należy ocenić bardzo pozytywnie, ponieważ niewątpliwie wpłyną na zwiększenie skuteczności systemu przeciwdziałania praniu pieniędzy oraz ograniczeniu szarej strefy w gospodarce wolnorynkowej. Wartością implementowanych zmian jest wprowadzenie jasnych przepisów m.in. dotyczących zasad kontroli i sankcji administracyjnych, jakie będą nakładane na tych, którzy nie przestrzegają obowiązków nałożonych na mocy ustawy.
Pomimo że w ustawie wreszcie jasno określono prawa, zasady i obowiązki, to niektóre z zaproponowanych rozwiązań, chociażby w postaci możliwości prowadzenia ciągłej kontroli, której skutkiem może być kara administracyjna sięgająca nawet równowartości 5 mln euro, zasługują na uzasadnioną krytykę.
W uchwalonej ustawie nie wyeliminowano problemu, na który zwracano uwagę wielokrotnie na etapie prac legislacyjnych, w zakresie instytucji tzw. kontroli doraźnej. Analiza całokształtu przepisów prowadzi do wniosku, że wystąpienie zjawiska ciągłej kontroli jest niewykluczone, a w praktyce w ujęciu organizacyjnym bardzo uciążliwe dla podmiotu nią objętego. Nie istnieją żadne ograniczenia co do ilości i czasu trwania kontroli doraźnych prowadzonych u jednego przedsiębiorcy. Istnieje również możliwość przeprowadzenia wielu następujących po sobie inspekcji albo jednej, ciągnącej się przez bardzo długi czas, co może oznaczać w skrajnych wypadkach nawet paraliż przedsiębiorstwa.
Dodatkowo na szczególną uwagę zasługuje to, że podmiot kontrolowany nie ma żadnych realnych środków prawnych, które pozwolą mu na przeciwdziałanie tego typu sytuacjom, co w praktyce może oznaczać, że przedsiębiorca będzie bezbronny w starciu z aparatem państwowym.
Nie istnieją żadne ograniczenia co do ilości i czasu trwania kontroli doraźnych.
Możliwość występowania ciągłej kontroli w odniesieniu do kasyn gry, będących w rękach prywatnych podmiotów, prowadzących działalność w zakresie gier losowych, może być bardzo dużym problemem praktycznym, przekładającym się na opłacalność prowadzonej działalności gospodarczej, a w zasadzie brak tej opłacalności w ujęciu komercyjnym. Wystarczającym przykładem jest wszczęcie kontroli doraźnej w zakresie dostosowania systemów informatycznych maszyn do gry, tak aby można było stosować środki bezpieczeństwa finansowego w zakresie obstawiania stawek oraz odbioru wygranych o równowartości 2 tys. euro lub większej.
O ile kwoty te w przypadku stosowania środków bezpieczeństwa finansowego w stosunku do odbioru wygranych raczej nie budzą wątpliwości, o tyle pojawiają się inne problemy natury praktycznej. Podmiot prowadzący działalność w zakresie gier losowych, aby mógł wypełnić ciążący na nim obowiązek i stosować środki bezpieczeństwa finansowego w przypadku obstawiania stawek w maszynach, do których klient samodzielnie wrzuca środki pieniężne i nie kupuje żadnych żetonów, prawdopodobnie, o ile nie będzie żadnej wiążącej interpretacji głównego inspektora informacji finansowej, będzie musiał zwrócić się do globalnego producenta maszyn do gry o dostosowanie systemu informatycznego do aktualnych ustawowych wymagań.
Ustawa weszła w życie 10 dni temu.
I prawdopodobnie w tej dacie żaden podmiot prowadzący działalność w zakresie gier losowych nie zdążył jeszcze dostosować systemów informatycznych maszyn do gry do stosowania środków bezpieczeństwa finansowego w zakresie obstawiania stawek, przez co naraził się na wszczęcie niekończącej się i wielokrotnej kontroli doraźnej, której wynik może wiązać się z wysoką karą administracyjną. Z drugiej strony bardzo wysoki koszt aktualizacji oprogramowania maszyn, które w czasie serwisu nie generują przychodu, powoduje powstanie bardzo niepożądanego stanu, mogącego mieć głęboko negatywne skutki w funkcjonowaniu firm z branży hazardowej, co również przełoży się na zmniejszenie wpływów do budżetu państwa.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna, autor: Mateusz Ostrowski, adwokat, starszy prawnik, Praktyka Postępowań Sądowych oraz Compliance & Investigations w Kochański Zięba i Partnerzy.
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."