Ostatnia aktualizacja: 12 października 2018
Mieszkańcy Bratysławy nie zgadzają się z decyzją państwowych organów, które działają na korzyść właścicieli salonów gier i kasyn. W komentarzach słowackich mediów – obok zaskoczenia – pojawiają się domysły o korupcji i działaniu lobbystów, reprezentujących interesy branży.
Na miesiąc przed wyborami samorządowymi na Słowacji rozpoczęto trzecią akcję zbierania podpisów pod petycją o zakazie hazardu, zaś stosunek do problemu czerpania dochodów z salonów gier i kasyn staje się testem wyborczym dla kandydatów w całym kraju.
Działalność salonów gier i kasyn w słowackiej stolicy stała się tematem w debacie publicznej w 2012 roku. Wówczas to miasto wnioskowało do rządu o zmianę w zapisach ustawy regulującej działalność podmiotów świadczących rozrywki hazardowe. Korekta miałaby umożliwić jednostkom miejskim (odpowiedniki polskich dzielnic i osiedli) decydować o ewentualnym zakazie działalności kasyn i salonów gier. Sześć lat temu Ministerstwo Finansów Republiki Słowackiej – z niezrozumiałych przyczyn – nie przychyliło się do wniosku władz stolicy.
Kolejna odsłona walki o zakaz hazardowej działalności to rok 2015, gdy rozpoczęła się procedura zbierania podpisów pod petycją, na podstawie której mieszkańcy Bratysławy mogli żądać od rady miejskiej wprowadzenia stosownego zakazu w tej sprawie. Prawo państwowe stanowi bowiem, że rada miasta może albo zabronić hazardu całkowicie albo nie stosować zakazu wobec żadnego podmiotu. Większość radnych miejskich poparła wówczas wniosek i wydawało się, że jedyną barierą będzie przekroczenie granicy minimum popierających petycję. W czerwcu 2016 roku odnotowano już ponad 136 tys. podpisów, co oznaczało, że w zamieszkałej przez 426 tys. osób Bratysławie próg prawie jednej trzeciej (30 proc.) liczby dorosłych popierających petycję został przekroczony.
Konsekwencją obywatelskiej aktywności powinno być obligatoryjne poddanie zakazu pod obrady rady miejskiej. Stało się jednak inaczej, ponieważ w czerwcu 2016 roku połowę głosów… skradziono z bratysławskiego magistratu. Kradzież wywołała oburzenie i zmusiła władze do obniżenia progu wymaganych podpisów pod petycją z 30 proc. dorosłych do 15 proc. (zmiana dotyczyła także Koszyc, gdzie prowadzona była podobna akcja społeczna). W 2016 roku radni Bratysławy najpierw poparli całkowity zakaz działalności hazardowej, ale po kilku tygodniach nie udało się już zebrać większości i uchwała upadła.
Całość czytaj na: pch24.pl
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."