Ostatnia aktualizacja: 26 kwietnia 2024
Dwa lata temu po licznych apelach branży Ministerstwo Finansów rzuciło rękawicę zagranicznym bukmacherom. Efektem było między innymi stworzenie rejestru domen zakazanych, w którym znalazły się witryny firm nielegalnie oferujące polskim graczom gry hazardowe, w tym również nieposiadający zezwolenia bukmacherzy.
Blokowanie stron internetowych dało dobre efekty, budżet państwa zanotował znaczny wzrost z tytułu podatku od gier oraz dochody legalnie działających w Polsce firm się poprawiły. Resort finansów ogłosił sukces i… spoczął na laurach. A zagraniczni bukmacherzy znowu są przy piłce i jeśli rząd nie weźmie się w garść, to przegra ten mecz, a przy okazji stracą też podatnicy. I to wysoko.
Jak mawiał legendarny trener Kazimierz Górski, chodzi o to, żeby strzelić jedną bramkę więcej od przeciwnika. Przez lata to jednak nie rząd, ale zagraniczne firmy bukmacherskie były do przodu. Nie tylko o jedną bramkę.
Jeszcze w 2017 r. nielegalnie działający operatorzy mieli w swoich rękach aż 90 proc. polskiego rynku. To rekordowa skala szarej strefy, niespotykana w żadnej innej branży. Co ciekawe, polskie władze, pomimo miliardów złotych wypływających z kraju do rajów podatkowych, problemu jakby nie dostrzegały. Albo dostrzec nie chciały.
Nikomu nie przeszkadzało też, że znane polskie osobistości sportu bez cienia zażenowania użyczały swoich nazwisk i twarzy, aby reklamować te firmy w Polsce i napełniać im kieszenie kosztem rodzimego budżetu.
Zmiana podejścia do sprawy zaczęła się dopiero w roku 2016. To wtedy resort finansów dostrzegł, że sprawa dotyczy poważnych sum. Kilkaset milionów złotych rocznie to nie jest przecież kwota, obok której można przejść obojętnie.
Powstała nowelizacja ustawy o grach hazardowych, na mocy której wprowadzono w 2017 r. blokowanie witryn internetowych zagranicznych operatorów. I choć wiele osób drwiło z nowych rozwiązań, twierdząc, że nawet dziecko ominie te zabezpieczenia, to okazało się, że zabieg ten przyniósł oczekiwany rezultat.
Budżet państwa odnotował kilkudziesięcio procentowy wzrost dochodów z podatku od gier. Gol dla rządu, wyglądało na to, że w tej nierównej walce mamy przynajmniej remis.(…)
Więcej czytaj TUTAJ
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."