Tak działają nielegalne kasyna

Gry hazardowe
Iwo 19/07/2021

Ostatnia aktualizacja: 19 lipca 2021

Przy dworcu, na targowisku, między bankiem a kantorem, naprzeciwko komisariatu policji – nielegalne punkty z automatami do gier są wszędzie. Mimo restrykcyjnej ustawy hazardowej lokale podbiły w pandemii Polskę.

Ciemna brama, nad wejściem kamera. W środku półmrok i chmura papierosowego dymu. Spodziewam się najgorszego: wyrzucą, pobiją, wywiozą, rozpoznają, że to nie swój. Nie wiem, czy jestem wystarczająco incognito. Wyglądam jak typowy gracz? A jak właściwie wygląda typowy gracz? Nigdy wcześniej nie grałem na maszynie. Czy będę umiał ją obsłużyć? Może właśnie w ten sposób się wydam? – Napije się pan czegoś? – pyta z uśmiechem starsza pani i za chwilę przynosi mi puszkę piwa.

Strach ma wielkie oczy. Piwo taniej marki, ale za darmo. Nie płacę nic, nikt o nic nie pyta. Mam tylko grać. I tam opłacić rachunek za alkohol i obsługę. Automat do gry okazuje się prosty w obsłudze, a migające światełka przestają straszyć. Zaczynają zachęcać. W otworze maszyny znika banknot za banknotem. Gra wciąga. Automaty są wszędzie Na pierwszy rzut lokali z jednorękimi bandytami nie widać. Witryny zaklejone, w oczy nie rzucają się krzykliwe reklamy. O tym, że mam przed sobą nielegalne kasyno z automatami do gry informuje tylko niewielki, świecący szyld, z napisem w stylu „Open 24”. Rzadziej jest to „Vegas” czy „Cash 24”.

Niektóre budki z automatami oklejone są symbolami kryptowalut, które sugerują, że w środku znajduje się bankomat. Przed wejściem obowiązkowo kamera i dzwonek. Na drzwiach kasyna przy ul. Nowogrodzkiej, niecały kilometr od siedziby NBP i ministerstwa finansów, kartka z napisem „przed wejściem odsłoń twarz”. To ważne, bo pierwszy lokal odwiedzam jeszcze w lockdownie, kiedy lokalne kasyna nie działają. Z kolei punkt z grami na warszawskich Włochach, naprzeciwko komisariatu policji, informuje na wejściu, że nie można wejść do środka w nakryciu głowy.

Piwo, dym i żadnych pytań

Dzwonię do drzwi kolejnego lokalu. Po kilku minutach otwiera zirytowana kobieta. – No wchodzi pan czy nie?! - pyta i rozgląda się podejrzliwie. Otwierała drzwi domofonem, ale nie usłyszałem. W środku panuje półmrok. Pomieszczenie jest niewielkie i zadymione, przy każdym automacie stoi niewielki stolik z popielniczką. W zasadzie zamiast tabliczki zakaz palenia, powinna tu wisieć informacja o „nakazie palenia”. Używki nie lubią samotności: jest hazard, papierosy i alkohol. – Coś do picia? - pyta kobieta, która zamyka za mną drzwi. Za chwilę wraca z puszką piwa. Nie płacę za napój. I tak zostawię w automacie dużo więcej, niż wynosi jego cena. Próbuję nawiązać kontakt, zadać jakieś pytanie, ale kobieta momentalnie znika w innym pomieszczeniu. Drzwi do niego blokuje elektroniczny zamek.

W lokalu siedzi jeszcze jeden gracz. Nerwowo pali papierosy, co chwilę słychać buczenie podajnika na banknoty, gdy dorzuca pieniądze do puli. Próbuję zapytać, jak mu idzie, ale mężczyzna mnie ignoruje. Na liczniku ma 11 tys. kredytów, co oznacza, że wrzucił do maszyny ponad tysiąc złotych. Siadam przy jednej z maszyn. Oprócz popielniczki na stoliku przy automacie stoją paluszki i miseczka z landrynkami. Wkładam do podajnika 100 złotych. Kolorowe symbole zaczynają się kręcić. Pieniądze znikają.

Pula topnieje 100 złotych to tysiąc kredytów. Gram na najniższych stawkach, żeby spędzić w kasynie jak najwięcej czasu. Jeden obrót to 30 kredytów. W zależności od układu kolorowych owoców na ekranie udaje mi się jednorazowo wygrać od 20 do 120. Pula topnieje błyskawicznie. Naciśnięcie przycisku - obrót bębnów - wygrana lub przegrana. Maszyna, od czasu do czasu, pozwala mi wygrać niewielkie sumy. Pozwala je też pomnażać. Po każdej wygranej mogę zdecydować, czy chcę „zagrać w karty”. Wybieram kolor. Jeśli wypadnie karta w danym kolorze, wygrana jest podwajana. Jeśli nie, tracę wszystkie kredyty. Obstawiam czarną kartę. Próbuję 20 razy. 20 razy z rzędu wypada czerwona. Po godzinie ze stu złotych nie zostaje ani grosz. „Ja wbijam do maszyny”

Odwiedzam kolejne nielegalne kasyna. Tym razem w ścisłym centrum Warszawy. W kamienicy przy ul. Nowogrodzkiej lokal jest dużo bardziej elegancki. Przestronniejszy, z wygodnymi krzesłami i nowszymi maszynami. – Proszę założyć maseczkę! - słyszę głos zza ściany. Musiałem ją zdjąć przed kamerą, wiszącą nad drzwiami. Po chwili otwiera się okienko w ścianie. – Nie mam pieniędzy na wypłaty, proszę spróbować jutro - słyszę. Wracam następnego dnia, ale nie wiem, czy pieniądze na wygrane są w kasie. Maszyna szybko połyka kolejną stówę. Następny punkt znajduje się w niewielkiej, drewnianej budce, naprzeciwko centrum handlowego. Ściany są oblepione plakatami z symbolem Bitcoina. W środku, zamiast pojedynczych stolików i tradycyjnych automatów, jest jeden duży stół, na którym stoją monitory z dotykowymi ekranami. Na każdym komputerze uruchomiona jest aplikacja z grami kasynowymi. Gdy szukam sposobu na włożenie do komputera pieniędzy, otwierają się drzwi do pomieszczenia obok. – Pieniądze do mnie, ja wbijam do maszyny - tłumaczy mi łamaną polszczyzną młody mężczyzna.

Hazardowa mapa Warszawy

Rozpoznać nielegalne kasyno jest stosunkowo łatwo. W 2017 roku weszła w życie nowelizacja ustawy hazardowej, zgodnie z którą prawo do prowadzenia lokali z automatami do gier ma wyłącznie państwowy organizator - Totalizator Sportowy. Ten nie może ich reklamować, ale może wyraźnie zaznaczyć na witrynie, że to salon gier TotalCasino. Problem pojawił się w pandemii. Swoje punkty Totalizator musiał zamknąć przez obostrzenia sanitarne. W ich miejsce szybko wyrosły te nielegalne, które okazało się, że i wirusa, i policji, i służb celnych się nie boją. Do tego przy zamkniętych knajpach i pubach stały się jedną z nielicznych dostępnych rozrywek. W samej Warszawie naliczyliśmy 98 punktów z nielegalnymi automatami. Czy to wszystkie? Na pewno nie. Znajdują się w różnych miejscach, najczęściej w ciągach pawilonów handlowych i przy bazarach. Często mają w sąsiedztwie lombard albo punkt z pożyczkami chwilówkami.

Na liście adresów znajdują się 34 punkty, położone na nieruchomościach należących… do miasta. Na przykład ulica Wolska 50a, w ciągu pawilonów lokalik z nielegalnymi automatami stoi tuż obok lombardu. Kilka witryn dalej działa legalny bukmacher. Spytaliśmy stołeczny ratusz o to, czy miasto sprawdza komu dzierżawi nieruchomości i jaki biznes jest tam prowadzony. Ratusz na pytania nie odpowiedział, tłumacząc, że to sprawa poszczególnych urzędów dzielnic. Po kilku dniach zaczynają się odzywać urzędy.

Okazuje się, że sprawa nie jest wcale taka prosta. Dzicy lokatorzy Jako jeden z pierwszych odzywa się urząd dzielnicy Praga Północ. Na jej terenie znajduje się pawilon przy Targowej 18. – W tym budynku nie ma w tej chwili żadnych umów dzierżawy, wejścia są zabezpieczone, nikogo nie powinno tam być – tłumaczy Karolina Jakobsche, rzeczniczka urzędu dzielnicy. – Jeśli ktoś tam jest, to bez naszej wiedzy – dodaje. Tego samego dnia sprawdzam czy punkt z automatami przy Targowej 18 nadal działa. Lokale faktycznie są pozamykane, ale wygląda na to, że akurat punkt z automatami działa. Rolety antywłamaniowe są podniesione, dioda przy kamerze się świeci. Naciskam dzwonek, ale tym razem nikt nie otwiera. (…)

Czytaj cały artykuł na money.pl

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL