Ostatnia aktualizacja: 29 kwietnia 2024
Największe marzenie zarówno początkującego gracza, jak i doświadczonego bywalca jest jedno – rozbić kasyno, czyli pozbawić je możliwości bezzwłocznej wypłaty z racji gigantycznej wygranej. Chociażby taka upadłość kasyna trwała jedynie kilkanaście minut, to i tak satysfakcja z sukcesu musi być niewyobrażalna.
Obecnie, gdy za kasynami stoją wielkie korporacje biznesowe o takich sytuacjach nie słyszymy, ale drzewiej rozgłos towarzyszący temu zdarzeniu stanowił najskuteczniejszą formę reklamy. Henryk Niedźwiecki, jeden z najznakomitszych polskich brydżystów (dziś już, niestety, nieżyjący) starszego pokolenia i mój wieloletni kolega redakcyjny lubił też wielce ruletkę.
To właśnie z jego relacji, wiem jak w rzeczywistości lat 30. minionego stulecia wyglądało autentyczne rozbicie kasyna. Henryk Niedźwiecki dokonał bowiem czegoś takiego latem roku 1938 w Sopocie.
Pewnego razu grał on i wygrywał coraz więcej, a dobrej passie nie było końca. Kiedy łączna zdobyta kwota przekroczyła 120 tysięcy polskich złotych (ówczesna wartość trzech majątków ziemskich) nagle w kasynie rozległ się donośny dzwonek. Na sali pojawił się dyrektor i oznajmił, iż gra zostanie przerwana na kwadrans, gdyż personel musiał pojechać do banku bo w kasie zabrakło gotówki. Stół, przy którym grał Pan Henryk przykryto czarnym płótnem, a on sam dostał zaproszenie do dyrektora na kawę i kieliszek szampana…
Nie muszę chyba dodawać, że następnego dnia, gdy wieść o zdarzeniu rozeszła się po mieście, do sopockiego kasyna tłumy waliły drzwiami i oknami.
Oczywiście po tej barwnej opowieści narzucało się pytanie, czy sprawca rozbicia kasyna grał na chybił trafił, czy też stosował jakiś określony system obstawiania, niezależnie od koniunkturalnego zwiększania stawek. Otóż do sukcesu w tym przypadku (gwarancji na powtórkę dać nie mogę) prowadził system kalifornijski.
Powstanie tego systemu wynika ze stwierdzonego doświadczalnie faktu, że w ograniczonym czasie, czyli gdzieś od kilku do kilkunastu godzin występuje doraźny brak symetrii w numerach, jakie padają w ruletce. Są takie, które triumfują co i rusz, inne zaś jak gdyby są zaczarowane i kulka je systematycznie omija. Ta konstatacja jest uzasadnieniem do powszechnego zawołania „graj za maszyną”.
Konsekwencją tych spostrzeżeń jest właśnie system kalifornijski – bardzo prosty i łatwy do opanowania bez żadnego przygotowania matematycznego. Mianowicie przed powzięciem decyzji spoglądamy na tablicę świetlną, na której widnieją te numery, które ostatnio wypadły i obstawiamy cztery ostatnie.
Na przykład na tablicy widzimy, iż płacono kolejno za następujące numery: 16 – 24 – 0 – 7 – 32 – 17 – 8 – 23 – 14 – 28. Wybieramy cztero ostatnie, czyli 8 – 23 – 14 oraz 28 i tylko na nie kładziemy nasze walory. Zrazu niewielkie, aby je zwiększać w miarę sukcesów, lub obniżać przy ewentualnej serii niepowodzeń.
Kwotę przeznaczoną na zwycięski numer możemy wzmocnić bądź przez podwojenie stawki (tylko na tę jedną liczbę) bądź przez obstawienie linii trzech numerów, wśród których znajduje się ten wygrany. W naszym przykładzie będzie to linia zawierająca liczby następujące: 28 – 29 – 30.
Modyfikacje przedstawionego tu systemu przewidują, jeśli ktoś wybiera większe ryzyko, obstawianie pięciu, a nawet sześciu tych numerów, które ostatnio wygrały. Inwestycje te jednak kosztują i obniżają ewentualną wygraną, choć także zwiększają na nią nasze szanse.
Andrzej Pomianowski – Magazyn E-PLAY
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."