Ostatnia aktualizacja: 10 lipca 2017
Chyba tylko wielcy optymiści myśleli, że wraz z wejściem w życie nowej ustawy hazardowej nielegalne automaty znikną z ulic. Minęły trzy miesiące, a maszyny kręcą się dalej, pieniądz płynie z rączki do rączki. Państwo jest bezradne?
Jest piątek koło południa. Niewielki neon „open” mruga na obskurnej budce przy al. Sikorskiego niedaleko przystanku tramwajowego na olsztyńskich Jarotach. Zaglądam do środka. W lokalu stoją maszyny do gry. Przed jedną z nich siedzi mężczyzna, z wyglądu ma około czterdziestki. Gra. Na monitorze kręcą się wisienki, arbuzy. Przez ekran przelatują co rusz pomarańcze i cytrynki. Mężczyzna ma już ponad siedem tysięcy punktów. Pytam: Ile to pieniędzy?
— Ponad siedemset złotych — odpowiada. — Ale wrzuciłem czterysta. A miałem tylko zagrać za pięć dych. Twierdzi, że nie jest hazardzistą. — Przynajmniej tak myślę — zaznacza. Gra od dawna. Jak na tym wychodzi?
— A zna pan kogoś, kto jest do przodu z maszynami? — pyta. — Raz wygrałem cztery tysiące, innym razem przegrałem 1400 złotych. Każdy chwali się, ile to nie wygrał, nikt nie mówi, ile przegrał. Chce już kończyć, bo mówi, że spieszy się do domu. Okazuje się, że to nie takie proste. Maszyna nie chce wypłacić mu wygranej i to mimo kilkukrotnych prób.
— Co tu robić? — pyta. — Nigdzie nie ma żadnego telefonu, żeby zadzwonić do obsługi — denerwuje się. Trudno mu się dziwić, bo kto by machnął ręką na siedemset złotych? Ale szczęście uśmiecha się do gracza. Pod sufitem budki znajduje zgiętą kartkę. Ktoś napisał na niej słowo „kontakt” i numer telefonu. Mężczyzna dzwoni. Okazuje się że to telefon do kogoś z obsługi automatów. Zapewnia gracza, że będzie za 40 minut i wypłaci pieniądze. Czekamy. Telefonem robię zdjęcia automatom, ale zaraz myślę o tym, aby je wykasować. Nie czuję się bezpiecznie w tej ciemnej budzie.
Mija czterdzieści minut, godzina, a faceta nie ma. — Może chodzi o to, żebym wszystko przegrał? — zastanawia się gracz. Wreszcie „obsługa automatów”. To młody człowiek. Najpierw otwiera skrzynkę, w której są jakieś urządzenia, kable. Zmienia karty telefoniczne. — A to legalne? — pytam go. — Gdyby nie było, to nie byłoby tego — zapewnia mnie o legalności interesu. Dlaczego automat nie wypłaca pieniędzy? — Czasami coś się zacina — odpowiada młodzieniec. Wyciąga pieniądze i wypłaca graczowi wygraną. Co do złotówki. Ponad 600 złotych. Ten chowa banknoty i wychodzi.
Całość czytaj w: „Gazeta Olsztyńska” z 10.07.2017
wkurw
14:59 10/07/2017