Ostatnia aktualizacja: 11 lipca 2012
NIK nie ma wątpliwości: instytucję odpowiedzialną za rozwiązywanie problemów hazardowych trzeba zlikwidować. Na koncie Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych pozostało ponad 22 miliony złotych, których nie można wykorzystać na inne cele w resorcie zdrowia.
Powołując do życia w 2009 roku Fundusz Rozwiązywania Problemów Hazardowych, rząd zarzekał się: rozwiążemy problem ludzi uzależnionych od zakładów i gier, pomożemy ich rodzinom. Bo poker i ruletka są jak wódka i narkotyki – społeczeństwo trzeba z nich wyleczyć. Okazało się, że leczyć nie ma kogo. W 2011 roku FRPH wydał na walkę z uzależnieniem od hazardu całe 89 tys. zł, podczas gdy jego budżet wyniósł w tym czasie 22,3 mln zł.
Fundusz powołała uchwalona w 2009 roku w ekspresowym tempie ustawa hazardowa (była ona efektem afery, w której Zbigniew Chlebowski z PO lobbował za zmianami korzystnymi dla branży hazardowej. Skarb Państwa straciłby na nich 500 mln zł). Miliony nałogowych hazardzistów, jakimi straszyli nas terapeuci i rząd, miały być argumentem do zaostrzenia prawa. Gry i losy Totalizatora Sportowego obłożono 3-proc. podatkiem, z którego wpływy miały być przeznaczane na walkę z problemem. Ale tuż po tym, jak fundusz zaczął działać, okazało się, że ma poważne kłopoty z wydawaniem uzbieranych w ten sposób pieniędzy. Bo resort zdrowia, któremu podlega, spóźnił się z wydaniem rozporządzenia regulującego jego działalność.