Ostatnia aktualizacja: 22 grudnia 2014
Negatywnymi konsekwencjami wynikającymi z wadliwej ustawy o grach hazardowych dotychczas dotknięci byli głównie prywatni przedsiębiorcy. Obecnie skutki finansowe zaczyna ponosić skarb państwa.
Misja wiceministra finansów Jacka Kapicy – walka z tzw. niskim hazardem – otrzymała kolejny cios. Tym razem z rąk Sądu Najwyższego. Uchwalona w rekordowym tempie ustawa wprowadziła zakaz stawiania automatów o niskich wygranych w miejscach innych niż kasyna. Zadanie pilnowania przestrzegania ustawy otrzymała Służba Celna. Podwładni Kapicy nie marnowali czasu. W ich ręce trafiło ponad 20 tys. maszyn. Co więcej, ustawa zakazała wydawania nowych koncesji czy przedłużania już istniejących. Ostatnie automaty powinny więc zniknąć 1 stycznia 2016 r. Legalnie działająca branża miała zostać – wolą kilku polityków – całkowicie zlikwidowana. Dziś już wiadomo, że tak się jednak nie stanie.
Przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości
Sytuację zmienił wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który stwierdził, że przepisy dotyczące automatów są tzw. przepisami technicznymi. Oznacza to, że muszą być wcześniej notyfikowane Komisji Europejskiej. Inaczej nie mogą obowiązywać. Co to oznacza w praktyce? Niechlujstwo w pisaniu prawa spowodowało, że zamiast zlikwidować legalnie działający rynek, państwo kompletnie wypuściło go spod kontroli. Co ciekawe, jak ustaliliśmy, ustawodawca był świadomy, że uchwala przepisy techniczne w rozumieniu unijnej Dyrektywy z pominięciem obowiązkowej procedury notyfikacji. Taka uwaga została złożona przez ministra gospodarki już na etapie konsultacji międzyresortowych. Tę opinię jednak zlekceważono. Przypadek, zbytnia pewność siebie czy celowe działanie? Minister finansów mógł się obawiać, że ustawa nie przejdzie procedury notyfikacyjnej, gdyż mocno ogranicza podstawową zasadę działaności Unii Europejskiej – zasadę swobodnego przepływu towarów, usług i osób.
Czytaj całość na: uwazamrze.pl oraz w „Uważam Rze” nr 1 (159)/2015
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."