Ostatnia aktualizacja: 30 stycznia 2020
Przychody zakładów wzajemnych wzrosły w 2019 r. o 29 proc. do 6,7 mld zł. Zwiększa się też aktywność nielicencjonowanych podmiotów – szara strefa wzrosła do blisko 60 proc. całego rynku hazardowego nad Wisłą.
Dzięki wzrostowi przychodów zakłady wzajemne wysforowały się na pierwszego gracza na polskim rynku hazardu. Swobodnie wyprzedzają królujące wcześniej kasyna. Są też największym płatnikiem podatku: siedemnastu operatorów zapłaciło z tego tytułu 800 mln zł. Ale szara strefa ponownie wzrosła i obejmuje ok. 60 proc. rynku gamingowego w Polsce.
Wiatr w żagle
Choć Polacy uprawiają hazard coraz chętniej, to branża nadal nie dotarła do rekordowego wyniku 20 mld zł, którym zakończył się 2009 r. Potem przyszło wieloletnie załamanie rynku. W 2018 r. za wszelkie rozrywki związane z hazardem Polacy zapłacili ponad 14,8 mld zł. Po grach liczbowych, automatach i kasynach przyszła pora na zakłady wzajemne, których przychody przekroczyły już te z kasyn. Wprawdzie oficjalne dane za 2019 r. Ministerstwo Finansów opublikuje w połowie roku, ale stowarzyszenie Graj Legalnie szacuje wzrost przychodów zakładów wzajemnych w 2019 r. na 29 proc., do 6,7 mld zł.
Na spory wzrost wskazuje też wysokość wpłaconego przez wszystkie sektory hazardu podatku. W ciągu pierwszych trzech kwartałów 2019 r. kasyna zapłaciły podatek na poziomie 87 proc. całego 2018 r., podatek zakładów wzajemnych sięgnął 94 proc. kwoty z całego poprzedniego roku.
Firma Gaming 5.0 szacuje, że 582,6 mln zł odprowadzonego przez zakłady podatku przekłada się na prawie 4,7 mld zł przychodu. Ogólnie wszyscy legalni uczestnicy rynku – w tym loterie, gry liczbowe, salony automatów i kasyna internetowe – wpłacili 1,7 mld zł podatku. – Obserwujemy stały wzrost zainteresowania zakładami wzajemnymi w Polsce. To wynik m.in. coraz bardziej rozbudowanej oferty, która wykracza poza sport i obejmuje wydarzenia społeczno-gospodarcze, polityczne oraz rozrywkowe – mówi „Rzeczpospolitej” Mateusz Juroszek, prezes STS.
Wiatru w żagle zakładom dodała przede wszystkim nowelizacja ustawy hazardowej, która pozwoliła legalnym firmom, z licencją resortu finansów, na reklamę. Dziś STS ma ponad 45 proc. udziału w rynku zakładów wzajemnych, druga Fortuna ma 31,3 proc. Ci dwaj główni gracze zostawili konkurencję daleko w tyle. Trzecia firma, ForBet, ma udział zaledwie 6 proc., a Totolotek 5 proc. – szacuje Graj Legalnie.
Całość czytaj na: rp.pl
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."