Ostatnia aktualizacja: 28 kwietnia 2024
Zdaniem Ministerstwa Finansów szara strefa w polskiej branży hazardowej niemal zniknęła jak za dotknięciem magicznej różdżki. Eksperci mówią jednak wprost: ktoś to źle policzył.
Łukasz Łazarewicz z BetFan stwierdza w rozmowie z money.pl, że idea publikacji raportów jest słuszna, ale wykonanie znacznie gorsze. W Polsce kasyna online oferować może tylko Totalizator Sportowy.
Gdyby dane opublikowane przez Ministerstwo Finansów zawierały wszystkie obszary szarej strefy bukmacherów internetowych, jako legalnie działające podmioty, bylibyśmy niezmiernie szczęśliwi
– mówi Łukasz Łazarewicz, były prezes Totalizatora Sportowego.
Co mogło go tak uszczęśliwić?
Dane Ministerstwa Finansów. Resort kilka dni temu wrzucił na swoje strony informacje o skali szarej strefy. Jej zdaniem ta w zakładach bukmacherskich spadła z 60 proc. w 2016 roku do zaledwie 9,4 proc. w minionym roku. Sukces i załatanie dziury hazardowej? Nie do końca.
– Przede wszystkim to bardzo dobrze, że Ministerstwo Finansów próbuje oszacować szarą strefę. Jak samo wskazuje pozyskało informacje z międzynarodowej agencji badawczej H2GC. Chyba po raz pierwszy podjęto próbę tak kompleksowego raportu. Problem w tym, że przynajmniej w zakładach bukmacherskich online, te dane pokazują tylko skrawek szarej strefy (tzw. official registrated offshore gambling) stanowiący około 20-30 proc. całej szarej strefy – mówi Łukasz Łazarewicz.
O co chodzi?
Firma H2GC bada tylko firmy, które raportują swoje wpływy z polskiego rynku. Dotyczy to więc bukmacherów, którzy działają u nas nielegalnie, kierują ofertę do polskiego klienta, a jednocześnie są spółkami publicznymi. Oznacza to, że na przykład będąc na giełdzie muszą powiedzieć ile zarabiają w Polsce. Takich bukmacherów jest jednak niewiele.
– Zdecydowana większość to nigdzie nieraportowany rynek offshore działający na bazie licencji z Malty czy Curacao. One stanowią do około 60 proc. szarej strefy. Do tego należy dodać także podmioty działające bez absolutnie żadnych licencji i kontroli z totalnie szarej strefy – tłumaczy Łazarewicz.
Według niego to problem tym większy, że jeśli nielegalny bukmacher złapie już polskiego klienta, to jednocześnie oferuje mu też kasyno online. Budżet traci więc podwójnie, bo tu monopol na ekasyno ma Totalizator Sportowy.
– Budżet państwa traci zatem dwa razy bo klient w szarej strefie będzie konwertowany z bukmachera do kasyna i odwrotnie. My to nazywamy „mechanizmem podwójnej straty” – dodaje.
Ministerstwo Finansów publikując dane o hazardzie uwzględniło też kasyna. I tak zdaniem ministerstwa szara strefa w grach kasynowych spadła ze 100 proc. w 2016 roku (wówczas kasyna online były jeszcze praktycznie nieuregulowane prawnie, więc każda taka działalność „podchodziła” pod szarą strefę) do 40,3 proc. w 2020 roku.
Dlaczego resort publikuje takie niepełne dane? Łazarewicz przyznaje, że trudno mu wyrokować, ale może to być brak wiedzy.
– Wierzymy w edukację całego rynku a raport wydany przez MF jest taką próbą edukacji. Fragmentaryczne potraktowanie szarej strefy w bettingu wynika zapewne z nowości tematu. Trudno tutaj kogokolwiek podejrzewać o złe intencje. Wierzymy, że z roku na rok wiedza o szarej strefie i narzędzia walki z nią będą coraz skuteczniejsze – stwierdza.
Jak dodaje, ustawa hazardowa uchwalona w 2017 roku ucywilizowała rynek, ale przepisy po czterech latach wymagają poprawy.
Źródło: money.pl
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."