Nabici w ruletkę

Krupierzy nie mogą pracować z domu, bo ich miejsce jest przy stole z żetonami. Ale w pandemii raz rozdają klientom karty, a raz siedzą w domu na postojowym. Rząd ma kłopot z kasynami: otwierać źle, zamykać też niedobrze.
Poker, ruletka, jednoręki bandyta-to określenia ze świata hazardu. W hollywoodzkich filmach w kasynach przesiadują gangsterzy, którzy zawsze oszukują w karty. Te mafijne skojarzenia są jednak krzywdzące, bo kasyno jest miejscem, do którego ludzie przychodzą pograć, rozerwać się i zdać na los, czy jak kto woli: ślepy traf. Dla prowadzących salony gier, to biznes jak każdy inny. I jak wiele innych, nieodporny na pandemię. Wysokie podatki i spadające obroty to zmora właścicieli kasyn, którzy narzekają na gorszą rentowność i zerową pomoc z tarcz antykryzysowych.
Przez cały rok 2020, mimo szalejącej pandemii, kasyna działały normalnie. Zamknięto je dopiero pod koniec roku pod presją opinii publicznej. Później znów pozwolono działać, co znów wzbudziło kontrowersje.
„Twierdzą, że otwierają kasyna, bo państwo zarobi na podatkach, ale nie otwierają hoteli i restauracji, które w sumie płacą wielokrotnie większy podatek” – tweetował były premier Donald Tusk, recenzując działania rządu.
Dwa lata temu pracę w warszawskim kasynie rozpoczął Łukasz Rzadkowski – bloger, muzyk, a także autor przygotowywanej książki „Leksykon żywej śmierci”. Książka opowiada o zjawisku zombie w kinematografii i popkulturze; nie jest to kronika doświadczeń zawodowych. Choć praca krupiera w „jaskini hazardu” do łatwych nie należy. Pracuje się na zmiany – w dzień albo w nocy. Trzeba stać przez kilka godzin za stołami, prowadzić grę, znać wszystkie zasady, pilnować uczestników. Sporo osób nie wytrzymuje i odchodzi. Najwytrwalsi kroczą ścieżką awansu – od stażysty, przez krupiera, inspektora do pit bossa (kierownika).
– Aby dostać pracę w kasynie nie trzeba spełniać wyśrubowanych warunków. Trwający miesiąc lub dwa kurs pozwala nabyć umiejętności: tasowania kart, przesuwania żetonów, obracania pieniędzmi. Po pomyślnie zakończonym szkoleniu dostaje się umowę na czas próbny. A po około trzech miesiącach – etat na czas nieokreślony. Czyli do upływu koncesji kasyna – tłumaczy Rzadkowski.
Krupierzy kokosów nie zarabiają. Mają zapewnioną podstawę (nieco powyżej płacy minimalnej), a resztę muszą uzbierać z napiwków. Gdy rząd pierwszy raz zamknął kasyna, wśród krupierów zapanowało nerwowe poruszenie – przecież nie mogli pójść na home office i pracować zdalnie. Siedząc w domu tracili zarobki, bo chociaż nadal otrzymywali podstawę, na napiwki nie mogli liczyć. Inne źródła dochodów dawno powysychały.
– Wielu z nas dorabiało przed pandemią, biorąc udział w różnych eventach. Firma wynajmowała krupiera ze stołem, który organizował gościom rozrywkę, ale nie na pieniądze. Ludzie dobrze się bawili, a my dobrze zarabialiśmy – za jeden wieczór dostawało się od 150 do 400 zl. Niektórzy brali takie dodatkowe fuchy dwa, trzy razy w miesiącu. A teraz tego nie ma, bo od marca ubiegłego roku nie można organizować imprez – narzeka Rzadkowski.
Trudno rzucać przez pleksiglas
Słowem: logistyczny zamęt
Zamęt cały czas towarzyszy również decyzji, co począć z kasynami: zamykać, pozwolić działać? Skąd to zamieszanie? Może stąd, że trudno sklasyfikować kasyna. Bo to nie jest stricte gastronomia (choć przed pandemią, można tam było zjeść i wypić), ani nie do końca rozrywka (choć ludzie tak traktują hazard) i niezupełnie usługi (choć krupierzy w pewnym sensie usługują gościom przy stołach, podając karty czy żetony). „Rząd nie wie, co z nami począć” – słyszę od ludzi z branży.
Nie da się działać zdalnie
Łączna liczba kasyn stacjonarnych w Polsce to raptem 51 ośrodków gier, obsługiwanych przez około 4 tys. pracowników. Są zlokalizowane przeważnie w dużych miastach, głównie w hotelach cztero- lub pięciogwiazdkowych. To nieduży rynek, jeśli porównywać do np. 70 tys. punktów gastronomicznych. Branża była zaskoczona z powodu pierwszego zamknięcia w grudniu 2020.
– Nie przedstawiono merytorycznego uzasadnienia, dlaczego nas zamknięto. Nie znamy przypadku, aby do zakażenia wirusem doszło na terenie któregoś z kasyn. Nie jesteśmy branżą kosmetyczną, fryzjerską, związkiem wyznaniowym ani sklepem meblowym, ale też mamy pracowników, których los jest dla nas ważny, a został w tamtej debacie pominięty – mówi Krzysztof Barszcz, rzecznik prasowy Casinos Poland.
Zdaniem Jacka Sabo, dyrektora ds. organizacyjno-funkcjonalnych Casino Sp. z o.o. (na rynku od 1989 roku, ma 14 kasyn w 12 miastach i zatrudnia 700 osób), utrzymanie w zamknięciu stacjonarnych kasyn oznacza wygaszanie ich działalności. Nie jest możliwe zdalne urządzanie gier. Na to ostatnie nie pozwalają przepisy, o czym przypomina Krzysztof Barszcz:
Jedynym legalnym kasynem internetowym w Polsce jest to należące do Totalizatora Sportowego, zatem dla nas jakakolwiek forma przeniesienia lub rozszerzenia działalności o kasyno internetowe jest prawnie niedozwolona.
Całość artykułu czytaj na wyborcza.pl