Ostatnia aktualizacja: 6 lipca 2024
W pierwszej części naszego poradnika dla podróżnych pisaliśmy o aplikacjach VPN, dzięki którym możemy obejrzeć strony, których nasze oryginalne IP nie powinno z różnych względów oglądać.
Dzisiaj opiszemy działanie sieci Tor i związanych z nią serwerów proxy. Jest to alternatywa dla tych, którzy z różnych względów nie chcą instalować aplikacji VPN a też by chcieli pooglądać gołe baby siedząc pod palmą w jakiejś Arabii Saudyjskiej.
Skąd Shrek i cebula na obrazku? Otóż TOR to skrót od angielskiego The Onion Router, czyli Cebulowy Rozgałęźnik. Jego podstawową funkcją jest anonimizacja, czyli sprawienie, że nasza aktywność w internecie przestanie zostawiać ślady. W każdym razie do pewnego momentu, ale o tym później.
Jak działa Tor? Jest to sieć tysięcy serwerów proxy, które podczas otwierania stron internetowych włączają się między internautę a stronę. W różnej kolejności. Przy okazji pierwszy serwer proxy podmienia nasz adres IP na własny. Skutkiem tego operator strony nie pozna, skąd naprawdę pochodzi zapytanie.
Żeby tego było mało to Tor wysyła zaszyfrowane zapytania i adresy IP do operatora strony. Żeby to w ogóle działało, każdy serwer proxy po drodze rozszyfrowuje te dane i przed wysłaniem dalej ponownie szyfruje. Jeżeli któryś z tych serwerów będzie pod czyjąś „lupą”, otrzymane dane będą bez wartości. No ale jest małe ale, czyli ostatni serwer proxy. Ten tak zwany Tor Exit Node rozszyfrowuje dane aby docelowy serwer mógł zrozumieć zapytanie. Teoretycznie więc w tym miejscu można się na delikwenta zaczaić. Jest to jednak dosyć trudne i czasochłonne, nie martwmy się więc na zapas.
Jak używać sieci Tor? To dziecinnie łatwe. Po prostu instalujemy darmową przeglądarkę na bazie Firefoxa, która przy uruchomieniu automatycznie łączy się z siecią Tor. I tyle – surfujemy sobie anonimowo ile chcemy. Nie przesadzajmy jednak – proces anonimizacji nieco zwalnia naszą przeglądarkę, więc ściąganie plików i oglądanie filmów zostawmy sobie dla sieci otwartej.
andrew
10:11 13/01/2017