Wszyscy tracą przez ustawę

Okiem eksperta
Bartosz 05/10/2015

Ostatnia aktualizacja: 5 października 2015

Jeden z najbardziej kontrowersyjnych aktów prawnych ostatnich lat. Krytykowany przez wielu ekspertów prawa unijnego (nie został notyfikowany przez Komisję Europejską), firmy zajmujące się m.in. bukmacherką i pokerem oraz samych graczy.

Według badań szara strefa obejmuje około 90 procent rynku bukmacherskiego, a mimo formalnego zdelegalizowania pokera przez internet Polacy i tak grają i osiągają duże sukcesy. Choćby w zeszłym tygodniu pokerzysta o pseudonimie AlwaysiNduCe zajął drugie miejsce w turnieju głównym WCOOP (internetowe mistrzostwa świata), za co zgarnął milion dolarów.

Przez długi czas od wejścia w życie ustawy z 2009 r. gracze korzystający z usług operatorów działających poza obrębem polskiego prawa mogli czuć się bezkarni – nikt ich nie ścigał ani nie karał. W październiku 2014 r. wiceminister finansów Jacek Kapica ogłosił, że podległa mu Służba Celna namierzyła 24 tys. osób, które grały u niezarejestrowanego w Polsce bukmachera (z tego 17 700 wykazało wygrane na łączną kwotę 27 min zł). Do stycznia wszczęto 1750 postępowań, skierowano pierwsze akty oskarżenia, skazano czterech graczy.

Sprawa wciąż jest aktualna. Dotarliśmy do jednej z ukaranych osób pragnącej zachować anonimowość. – Sprawa zaczęła się od listu ze Służby Celnej w sprawie stawienia się i wyjaśnienia mojego udziału w zagranicznych zakładach bukmacherskich przez internet. Jak się później dowiedziałem, chodziło o grę w końcówce roku 2011. Byłem bardzo zdziwiony tym, że odkopano coś takiego po czterech latach – przyznaje.

Chodziło o kilkusetzłotowe kwoty, łączne wygrane wyniosły około dwóch tysięcy. Gracz został ukarany przepadkiem wygranych oraz mandatem w wysokości 1200 zł. – Mój mandat i tak był jednym z niższych. Powiedziano mi, że są osoby ukarane kilkunasto-, a nawet kilkudziesięciotysięcznymi grzywnami. Poinformowano mnie, że mam siedem dni na jego uregulowanie. Nie było sensu wypierać się tego, że grałem, więc zapłaciłem, żeby mieć święty spokój. Myślę, że wiele osób tak zrobiło – mówi ukarany gracz.

Dlaczego nie było sensu się bronić? – Okazało się, że mają wszystkie wykazy moich wygranych zakładów. Nie dostałem odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób Służba Celna weszła w posiadanie tych danych. Podobno jej oddział w Szczecinie doszedł do tych informacji, a później rozsyłano sprawy na cały kraj. Mieli dosłownie zestaw kuponów, które obstawiłem. Daty, godziny…

Czytaj całość w Polska The Times, strona: 33, autor: Tomasz Dębek

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziki kraj

09:29
05/10/2015

Ciekawe czy te dane zostały zebrane legalnie bo z tego co mi się wydaje że jeśli nie to nie powinny stanowić dowodu w sprawie. Też mi się wydaje że wykazy wygranych to nie żaden dowód bo ,urzędnicy,, powinni zabezpieczyć dane cyfrowe w formie fizycznej tzn. dyski nośniki danych do sprawy. Skąd gracz ma wiedzieć że system nie ma przekłamania jak często się serwery resetują.. Czy nie ma błędnych logów... Czu cyferki się nie przestawiły lub błędny wydruk..

D...

11:04
05/10/2015

@kraj - system karania za te zakłady wzajemne opiera się na zastraszeniu człowieka i wymuszeniu od niego przyznania się do wszystkiego, a potem na wciśnięciu mandatu niemal w promocji. Jeśli trafi na jelenia takiego jak opisany w tekście - metoda zadziała, bandyta zostanie napiętnowany! Wystarczy jednak, że padnie na mądrego i świadomego obywatela, który im zaleci, aby się bujali z tymi ich "dowodami" - i już nic mu nie zrobią, a i do sądu nie skierują, bo nie ma czego... Ot, cała filozofia ścigania hazardu.
E-PLAY.PL