Ostatnia aktualizacja: 5 lutego 2020
Ostrawa ogranicza hazard od trzech lat. Teraz grozi jej rekordowa grzywna za dekret, który już nie obowiązuje, oraz spory z firmami, które chcą dochodzić odszkodowania.
Operatorzy hazardowi, którzy krytykowali Ostrawę za sposób, w jaki miasto ograniczało hazard od 2017 r., prawdopodobnie nie byli daleko od prawdy, twierdząc, że dekret był dyskryminujący.
Urząd Ochrony Konkurencji (ÚOHS), który został powiadomiony w celu zbadania dekretu przez lokalną firmę ORIO, nie zakończył jeszcze postępowania administracyjnego w Ostrawie, ale zaproponował już grzywnę w wysokości od 1 do 1,2 miliona koron.
Zainicjowaliśmy postępowanie administracyjne pierwszej instancji ze względu na możliwe wprowadzenie dyskryminującego firmy dekretu w połowie 2018 r. Decyzja nie została jeszcze wydana. Jednak zarządzanie jest już na zaawansowanym etapie. Przypuszczam, że zostanie on ukończony w tym roku – powiedział rzecznik Urzędu Antymonopolowego Martin Švanda.
Zaznaczył, że nie może wypowiedzieć się na temat szczegółów procesu i dodał, że urząd nie jest ograniczony czasowo w tym postępowaniu.
W każdej dzielnicy były inne warunki
Urząd uzasadnił wszczęcie postępowania administracyjnego w następujący sposób: „Miasto zezwala na hazard tylko w wyznaczonych obszarach bez ich wyboru na podstawie obiektywnych, niedyskryminacyjnych i znanych kryteriów”.
Byłaby to najwyższa kara
Miasto początkowo było zagrożone grzywną w wysokości do dziesięciu milionów koron. Ale nawet gdyby musieło zapłacić tylko jedną dziesiątą tej kwoty, byłaby to rekordowa suma. Najwyższa grzywna w ostatnich sześciu latach musiała zostać zapłacona w 2015 r., a mianowicie 200 000 koron za błąd w zamówieniu publicznym.
Jeśli Urząd potwierdzi niezgodność z prawem pierwszego dekretu regulującego hazard, oprócz grzywny, miastu grozi również spór z przedsiębiorcami o odszkodowanie, który może być wielokrotnie wyższy.
Na przykład właściciel ostrawskiego kasyna Vlastimil Vyhlídal mógłby wygrać proces, któremu miasto odmówiło wydania licencji na automaty w Mariánské Hory w rozpatrywanym okresie.
Jeszcze nie policzyłem szkód, czekam na wynik postępowania administracyjnego. Ale mogą to być dziesiątki milionów – powiedział.
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."