Ostatnia aktualizacja: 17 grudnia 2018
Niewielu jest ludzi, którzy osiągnęli sukces i jeszcze za życia zyskali status legendy. Earl Strickland jest jedną z takich osób. Ten Amerykanin stał się w świecie bilardu tym, kim dziś dla golfa jest Tiger Woods, a dla koszykówki Michael Jordan. W tej elitarnej dyscyplinie, która w wielu kręgach jest stale i niesłusznie deprecjonowana, Strickland osiągnął szczyty, potem – jak sam przyznał – zaczął się staczać, by potem znów zacząć wspinaczkę na wyżyny. Dla niego bilard to coś więcej niż gra – to filozofia życia.
Mimo że wciąż jest zawodowcem, regularnie można go spotkać w jednym z klubów bilardowych w nowojorskiej dzielnicy Queens. Ci, którzy widzą go po raz pierwszy; laicy, dla których bilard to nic więcej jak „gra w kulki”, przyznają, że Earl, który przy pokrytym suknem stole wyjaśnia swoim uczniom zawiłości gry w bilard, wygląda dość niepozornie. Dopiero, gdy przechodzi do rzeczy, biorąc do ręki kij i z niezwykłą lekkością zaczyna wbijać bile do łuz (otwór znajdujący się na krawędzi stołu), wiadomo, że mamy do czynienia z kimś więcej niż zapaleńcem, który przyszedł do klubu miło spędzić czas.
„Za każdym razem, kiedy tylko pojawia się przy stole, dostajemy przedstawienie. To prawdziwy teatr” – opowiada cytowany przez dziennik „The New York Times” Ross Lacy, jeden z wielu admiratorów Stricklanda. Ale co zawodowiec i człowiek, który jest żywą legendą, porabia w klubie bilardowym, gdzie tłumaczy amatorom, jak należy grać, by zawsze być kilka kroków przez rywalem?
Czytaj całość na: facet.wp.pl
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."