Ostatnia aktualizacja: 28 kwietnia 2024
Miały być ekskluzywne samochody, ale skarbówka musi zadowolić się tańszymi wersjami. Rozstrzygnięto kontrowersyjny przetarg na auta dla funkcjonariuszy Krajowej Administracji Skarbowej.
Krajowa Administracja Skarbowa ogłosiła pod koniec lipca przetarg na 32 samochody. Dziennik „Fakt” przyjrzał się wówczas wymaganiom określonym w ogłoszeniu: 300 koni mechanicznych, napęd na cztery koła, automat, pojemność silnika równa 2000 cm sześciennych i 10 głośników do słuchania muzyki.
Okazało się, że tak wygórowane wymogi spełniają auta warte nawet 200 tysięcy złotych. Po medialnej burzy nie trzeba było długo czekać na reakcję skarbówki, która dokonała korekty ogłoszenia. Efekt? Zakupy urzędu były tańsze o 800 tysięcy złotych. „Rzeczpospolita” poinformowała o zakończeniu przetargu na 32 samochody dla Krajowej Administracji Skarbowej.
To efekt nowych warunków zamówienia, które na skutek afery skarbówka nieco złagodziła. W dzienniku czytamy, że z zamówienia usunięto widełki parametrów, pozostawiając wymagania minimalne. Ostatecznie, urzędnicy muszą zadowolić się samochodami BMW i Hyundai.
Mowa o przetargu dla 16 jednostek KAS w całej Polsce. W „Rzeczpospolitej” czytamy, że do urzędników trafi 16 samochodów BMW, z czego połowa to nowy model, a pozostałe to model produkowany do ubiegłego roku. Mowa o BMW M135i xDrive i BMW X1 192KM. Pozostałe 16 samochodów to nowe modele Hyundai i30.
Takie zakupy kosztowały skarbówkę około 4 mln złotych, co i tak stanowi mniejszą kwotę, niż pierwotnie planowano wydać. Samochody mają być dostarczane do 30 listopada.
Media wytknęły skarbówce nie tylko pierwotnie wygórowane wymogi, jakie muszą spełniać samochody dla funkcjonariuszy. Paradoksalnie kontrowersje budzi także… jawność przetargu. Każdy bowiem może dowiedzieć się, jakimi samochodami jeżdżą funkcjonariusze odpowiedzialni za walkę z mafiami vatowskimi, nielegalnym hazardem czy wprowadzaniu do obrotu narkotyków.
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."