Ostatnia aktualizacja: 5 marca 2015
Urząd celny gromadzi hazardowe maszyny od paru lat. Wszystkie zostały skonfiskowane i wwiezione do dwóch ogromnych magazynów mieszczących się w mieście. Dokładnej lokalizacji składów celnicy nie chcą ujawniać. Jednak ekipie Tygodnika w drodze do tego hazardowego „eldorado” nikt nie zasłaniał oczu.
– Ile tu tego jest… – zastanawia się chwilę Tomasz Kierski, rzecznik prasowy krakowskiej izby celnej, by po zaczerpnięciu wiedzy ze statystyk rzucić imponującą cyfrę ponad 540 sztuk. Z każdą z tych maszyn wiąże się osobna historia. Każda została zarekwirowana w efekcie prowadzonego przez urząd celny postępowania, każda w końcu jest warta kilkanaście tysięcy złotych. W przepastnych magazynach stoją dość pospolite „owocarki”, z wirującymi bębnami ozdobionymi rysunkami: śliwek, wisienek, cytrynek.
Są też pokryci kurzem historyczni „jednoręcy bandyci”. Jest maszyna przypominająca ruletkę, a także coraz bardziej popularne kioski internetowe, które nie są już klasycznymi maszynami wypłacającymi pieniądze, tylko sterowanymi zdalnie połączonymi w sieć komputerami.
Sam wygląd maszyn zdradza sporo na temat zmyślności ich właścicieli. Ci, przewidując kłopoty, nie zamierzali ułatwić życia celnikom. Ogromne sztaby przyczepione z boku jednego z automatów zapewne kiedyś były zatopione głęboko w murze. – Często mamy kłopot, żeby zająć maszynę. Nierzadko trzeba ją po prostu wycinać ze ściany lub z podłogi – zdradza sekrety celnej „kuchni” Tomasz Kierski.
Maszyny wyglądają wciąż tak samo, jak w dniu, kiedy zostały zajęte. Tu też bije po oczach zmyślność właścicieli, którzy za wszelką cenę próbowali zachować pozory legalności swej hazardowej działalności. Niektóre „owocarki” zastały opatrzone napisem „gra zręcznościowa”. Niemal wszystkie mają tabliczki z informacją, że maszyna nie wypłaca pieniędzy. Na jednym z automatów, który do samej chwili zatrzymania przez celników był ostro eksploatowany przez podhalańskich hazardzistów, widnieje informacja, że maszyna jest wystawiona na sprzedaż i służy do testów.
Czytaj całość w Tygodnik Podhalański 2015/10/1304, strona: 1, autor: Marek Kalinowski
MIGELS
17:27 05/03/2015
Operator z Mazowsza
19:28 05/03/2015
oraj
06:52 06/03/2015