Ostatnia aktualizacja: 15 czerwca 2021
Coraz bardziej nabrzmiała robi się sprawa zakazu handlu w niedziele. Od początku wejścia w życie ustawy właściciele sklepów i to nie tylko tych dużych, ale nawet małych aby ominąć konieczność stawania samemu za ladą, uciekali się do różnych wybiegów aby ominąć przepisy, a na ich liście znajdują się nie tylko tak modne ostatnio w przypadku sklepów wielkopowierzchniowych usługi pocztowe.
Wystarczyło we wpisie do Centralnej Ewidencji i Informacji Działalności Gospodarczej zmienić tak kod PKD, aby rodzaj działalności przeważającej umożliwiał skorzystanie z furtki przewidzianej przez ustawodawcę. Chodzi na przykład o handel wyrobami tytoniowymi, prasą, biletami komunikacji miejskiej czy też kuponami Totalizatora Sportowego i innych gier losowych oraz zakładów bukmacherskich, które zostały z zakazu wyłączone. Jak się okazuje nawet w tych przypadkach, w których ewidentnie nie było podstaw do dokonania zmiany, właściciele sklepów jak dotąd mogli czuć się bezkarni, ponieważ jak czytamy w portalu wiadomoscihandlowe.pl sądy w wielu przypadkach ich po prostu uniewinniają, a jeśli nawet orzekają winę, to odstępują od ukarania zaradnych przedsiębiorców. Ustawa o zakazie handlu w niedziele miała według założeń m.in. wesprzeć drobny handel, który nie jest w stanie konkurować cenowo z wielkopowierzchniowymi sieciami handlowymi, ale z powodu powszechnego obchodzenia przepisów staje się to coraz mniej realne.
W ciągu ostatniej dekady liczba małych sklepów spożywczych spadła w Polsce z ok. 100 do ok. 60 tysięcy i gdyby nie sieci franczyzowe czy zrzeszenia podmiotów w grupach zakupowych co daje lepsze możliwości negocjowania atrakcyjnych warunków handlowych, byłoby jeszcze gorzej. Co prawda narracja zabójczej pandemii postawiła drobny handel w nieco lepszej pozycji do wielkopowierzchniowego rywala. Wystraszeni obywatele zaczęli bardziej doceniać małe kameralne, bezpieczne sklepy w najbliższym sąsiedztwie oraz zaczęli myśleć trochę innymi kategoriami. Wspieranie lokalnych przedsiębiorców i producentów oraz polskiej gospodarki wzięło górę nad będącym dotąd na pierwszym planie aspektem finansowym, ale to może być niestety tylko chwilowe. Tym bardziej, że jak wynika z badań już widać spadek tej nagłej miłości do małych sklepów w sąsiedztwie.
Jak wynika z badania Ipsos przeprowadzonego po pierwszej fali pandemii aż 62 proc. ankietowanych Polaków zadeklarowało wówczas wybór małych lokalnych sklepów na robienie zakupów, natomiast z doniesień portalu rp.pl wynika, że po trzeciej fali zarazy, miłośników takiej formy robienia zakupów jest już znacznie mniej. Wyniki badania przeprowadzonego przez firmę YouGov, do których jako pierwsza dotarła i opisała Rzeczpospolita wskazują, że już tylko 43 proc. ankietowanych w naszym kraju opowiedziało się za wyborem małych sklepów. Coraz gorsza sytuacja finansowa Polaków spowodowana koronakryzysem, zmuszonych szukać oszczędności, może jeszcze bardziej te statystyki wkrótce pogorszyć. Nie dziwi więc reakcja pomorskiego posła PiS Kacpra Płażyńskiego, który zaniepokojony gwałtownym wzrostem ilości placówek pocztowych, które zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu w naszym kraju postanowił przeciwdziałać nagminnemu omijaniu przepisów prawa i zwrócił się do premiera RP o podjęcie działań w tej sprawie, o czym poinformował na Twitterze:
,,W związku z docierającymi do mnie niepokojącymi sygnałami o omijaniu przez duże sieci handlowe zakazu handlu w niedzielę – czego największym poszkodowanym są małe sklepy, które na tym zakazie miały skorzystać – zwróciłem się do Premiera o pilną interwencję rządu”.
W wypowiedzi dla Radia Gdańsk pomorski polityk odniósł się również do sytuacji pracowników sieci handlowych: ,,Ponadto argumentem było też by pracownikom sklepów sieciowych przysługiwał dzień wolny od pracy tak, by mogli go spędzić z rodzinami”, co zaraz po zamachu na konkurencyjność jest drugim ważnym aspektem tej sprawy. Przepisy sobie, a życie sobie, teraz może być tak, że pracownicy jednych sieci handlowych z rodzinami będą spędzać niedziele wolne od pracy w sklepach innych sieci, i to wcale nie z potrzeby skorzystania z usług pocztowych. No chyba, że wybiorą jednak małe sklepy i inną bardziej prorodzinną formę spędzania wolnego czasu w niedziele niż zakupy.
Źródło: stowarzyszenierkw.org
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."