Ostatnia aktualizacja: 15 stycznia 2016
Dominacja szarej strefy na polskim rynku hazardowym to grube pieniądze, które omijają z daleka skarb państwa. Branża mówi jednym głosem: trzeba w końcu skutecznie walczyć z nielegalnymi podmiotami.
Jak uzdrowić polski rynek hazardowy?
Na to pytanie próbowali odpowiedzieć uczestnicy debaty zorganizowanej przez „Puls Biznesu” i Totalizator Sportowy w Warszawie 11 stycznia 2016 r. Dyskutowali: Tomasz Chalimoniuk, przewodniczący rady Polskiego Klubu Wyścigów Konnych (PKWK), Grzegorz Sołtysiński, członek zarządu Totalizatora Sportowego, Adam Lamentowicz, prezes Totolotka, Leszek Haba, dyrektor do spraw rozwoju w zakładach online Fortuna, Marek Prokurat, prezes Zakładów Bukmacherskich Milenium, Tomasz Manicki, adwokat Linklaters, oraz Philippe Vlaeminck, prawnik, ekspert europejskiego rynku hazardowego i doradca rządu Belgii.
Rynek paradoksów
Szara strefa na polskim rynku hazardowym to dzisiaj paradoksalnie jego większa część. Cały rynek jest w tej chwili wart 5,7 mld zł, z czego według szacunków nawet 80 proc. należy do firm działających w naszym kraju w sposób nielegalny.
— Ten rynek obfituje w tego typu anomalia. Innym przykładem jest fenomen istnienia automatów do gry w Polsce. Jest ich w tej chwili 40 tys., a żaden nie jest legalny — mówił Adam Lamentowicz.
Jak to się dzieje, że gigantycznej liczbie spółek, które nie spełniają warunków prawnych, by w ogóle funkcjonować na terenie naszego kraju, udaje się działać i osiągać łączne obroty rzędu prawie 5 mld zł?
— Nie od dzisiaj wiadomo, że zasadnicza część tej branży działa nielegalnie, mówi się o tym ciągle. Rzadko mówi się jednak, z czego to wynika. A trzeba podkreślić, że problem leży u samej podstawy, a więc w regulacjach. Firmy, które chcą działać legalnie, muszą spełnić szereg warunków, które dotyczą bardzo wielu sfer działalności, np. reklamy, która pod żadnym pozorem nie może docierać do osób nieletnich. Tymczasem firmy, które nie działają na polskiej koncesji, nie przejmują się tutejszymi regulacjami i zarówno z reklamą, jak i z innymi treściami docierają, i to docierają skutecznie, do większej liczby odbiorców — komentował Marek Prokurat.
Z punktu widzenia prawa nie ma najmniejszych wątpliwości, która firma działa na polskim rynku w sposób legalny, a która nie. Legalnie działające podmioty to te, które posiadają zezwolenie Ministerstwa Finansów.
— Nasza ustawa o grach hazardowych nie powinna budzić wątpliwości z punktu widzenia zgodności z prawem europejskim. Rynek hazardowy jest wyłączony spod ogólnej zasady swobody przepływu usług — tutaj nie działa zasada jednolitego paszportu europejskiego. A zatem każda firma zagraniczna, aby rozpocząć legalne działanie na terenie Polski, musi uzyskać koncesję i spełniać wymagania lokalnego prawa. Mamy prawo oczekiwać, że każda taka spółka przynajmniej zarejestruje działalność, aby móc w zgodny z prawem sposób konkurować z rodzimymi podmiotami. W innych krajach UE takie wymagania nikogo nie dziwią — powszechną praktyką jest wymuszanie na podmiotach zagranicznych dostosowywania się do lokalnych zasad działania na rynku gier hazardowych, bo jest to związane z interesem skarbu każdego państwa — tłumaczył Tomasz Manicki.
Czytaj całość w Puls Biznesu nr 9/2016 lub na pulsbiznesu.pb.pl
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."