Ostatnia aktualizacja: 10 października 2014
Kto i dlaczego chroni Jacka Kapicę?
Wiceminister finansów i szef służby celnej Jacek Kapica miał usłyszeć zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych. Uchylono go jednak, zanim do tego doszło, a prokuratorowi, który prowadził sprawę, śledztwo zostało odebrane. Co więcej, zostało ono przeniesione do zupełnie innej prokuratury – ujawnił w zeszłym tygodniu portal TVN24.pl.
Wydział Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku bada sprawę nadzoru Ministerstwa Finansów nad rynkiem automatów o niskich wygranych (popularnie zwanych jednorękimi bandytami). W tym śledztwie postawiono zarzuty właścicielom firm z automatami, celnikom i dyrektorom w Ministerstwie Finansów. Gdy 14 lipca 2014 r. zapadła decyzja, aby postawić zarzuty wiceministrowi Jackowi Kapicy, interweniował jeden z zastępców Prokuratury Generalnej (rzecznik PG nie informuje który), zmusił prokuratorów do anulowania postanowienia o zarzutach, a następnie „na wszelki wypadek” zarządzono przeniesienie śledztwa do Poznania.
Niedopracowana ustawa
W ubiegłym tygodniu „Gazeta Finansowa” opisała wojny, jakie toczył minister Kapica z przedsiębiorcami. Zmagania z właścicielami automatów do gier to sztandarowa, ale nie jedyna krucjata Kapicy. Osią konfliktu jest tzw. ustawa hazardowa. Trefną ustawę uchwalono w atmosferze paniki, zaledwie w dwa dni po tzw. aferze hazardowej. Weszła ona w życie od początku 2010 r. i przewidywała stopniową likwidację rynku automatów o niskich wygranych, nie można było bowiem uzyskiwać nowych zezwoleń ani przedłużać tych, które firmy już uzyskały. Przepisy te zostały zaskarżone przez trzy spółki – Fortunę, Grand i Fortę. W lipcu 2012 r. na temat ustawy hazardowej wypowiedział się Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Uznał ją za sprzeczną z unijnym prawem, a tym samym orzekł, że nie można jej stosować.
Tylko za tę nieudaną ustawę Kapica powinien był stracić stanowisko. Bo to on odpowiada tak za jej brzmienie, jak i za jej promowanie.
Pierwsze założenia przedstawił bowiem już w lutym 2008 r. – od razu po swojej nominacji. Prace prowadził błyskawicznie. Do tego stopnia, że pomijał obowiązkowe zapytania o opinie na temat zgodności projektu z prawem unijnym, a nawet udokumentowanie uzgodnień międzyresortowych – wynika z rządowego raportu przygotowanego przez ówczesną minister Julię Piterę. Co najciekawsze, formalnie nie wiadomo, po co nowa ustawa w ogóle powstała. Według wspomnianego raportu w Ministerstwie Finansów nie stworzono żadnego uzasadnienia dla prac nad projektem. „MF nie udokumentowało prac, które doprowadziły do wniosku o potrzebie opracowania założeń oraz pozwoliły określić zakres i cel koniecznych zmian, co utrudnia ex post ocenę celowości decyzji o nowelizacji” – czytamy w raporcie.
Mistrz precedensu?
Po decyzji ETS stało się jasne, że Skarb Państwa będzie musiał zapłacić odszkodowania za niewydane i nieprzedłużone zezwolenia na używanie automatów do gier. Branża rok temu szacowała je na ok. 8 mld złotych! Kapica zignorował wyrok i wręcz nasilił akcję konfiskaty automatów. Problem w tym, że po decyzji ETS rynek hazardu nie jest już w ogóle regulowany, każdy może więc sobie postawić maszynę do gry i zarabiać. Najwyraźniej Kapica nie chce jednak uchwalić nowego prawa, być może dlatego, że obawia się, iż zostałoby to odebrane jako oficjalne przyznanie się do błędu. Celnicy zajmują więc legalne automaty, sądy oddalają sprawy i zasądzają na rzecz przedsiębiorców odszkodowania. Kapica brnie dalej, hodując olbrzymie roszczenia wobec państwa. Czyżby Kapica wychodził z cynicznego założenia, że im większe zobowiązanie powstanie, tym jego spłata przez państwo będzie bardziej wątpliwa?
Zdarzały się już precedensy, że Trybunał Konstytucyjny stwierdzał bezprawność jakiegoś prawa, ale uznawał jednocześnie, że państwa nie stać na naprawienie wyrządzonej krzywdy. Minister Jacek Kapica ma jasno sprecyzowane poglądy, kto i dlaczego na rynku hazardu łamie prawo. „Rynek gier na automatach charakteryzuje się dużym prawdopodobieństwem wystąpienia naruszenia przepisów prawa ze względu na dochodowość tej działalności” – napisał wiceminister Kapica w odpowiedzi na jedną z interpelacji. W tej odpowiedzi zawiera się credo resortu.
Twoja firma dużo zarabia? Jesteś więc dla wiceministra finansów Jacka Kapicy potencjalnym przestępcą…
Czytaj całość w: Gazeta Finansowa, autor: Jan Piński, tygodnik nr 41, 10-16 października 2014, strony 6-7
"Trochę szukanie dziury w całym biorąc pod uwagę natłok hazardowych reklam dosłownie wszędzie..."
"To chyba konkurencja forebtu opłaca te teksty redakcji e-play... Co to za bzdurna informacja, w czasach, gdy dzieciaki oglądają reklamy sts skierowane tematycznie do dzieci i mlodziezy, dziadki kupują wnuczkom zdrapki "nie hazardowego" lotalizatora, a superbet niemal wyskakuje z lodówki i nie patrzy na wiek konsumenta. Wstyd e-play"
"Jakieś kompy znaleźli i jaka akcja? Oni już naprawdę nie mają kogo łapać i statystyki robią. Takie służby zaangażowane w proceder paru komputerów i opłakanych lokali. Marnują pieniądze podatników"
"Mnie to wkurza te obstawianie państwowego totalizatora: stoję w Żabce a przede mną emeryt podaje jakieś cyfry, kupuje losy, czas zabiera… w saloniku prasowym chce kupić gazetę a to był jakiś tam dzień kumulacji i ludzie poje@@ni stoją w kolejce i obstawiają liczby. To jest hazard. Hazard też jest w radio RMF „wyślij sms a już teraz każdy sms mnożymy x70” więc jak każdemu mnożą to co to za bonus? Może trzeba zacząć od ograniczenia tych konkursów SMS i zdrapek/obstawiania liczb na stacji w sklepie i kiosku?"
"Reklamy Totalizatora powinny być zabronione. To namawianie ludzi do hazardu. Emeryci wydają całe emerytury na zdrapki. W czasie losowania gadają że jeden trafił milion a że reszta przegrała 10 mln tego już nie powiedzą. Zakazać tych praktyk."