Celnik o jednorękich bandytach: mamy absurdalne nakazy ścigania

Automaty
Bartosz 15/10/2014

Ostatnia aktualizacja: 17 kwietnia 2020

– Jeśli Trybunał Konstytucyjny uzna, że ustawa antyhazardowa jest niezgodna z przepisami, to państwo straci ogromne pieniądze – mówi jeden z celników. Izby Celne w całej Polsce prowadzą akcje rekwirowania automatów do gier, mimo że legalność ustawy wisi na włosku.

 

Od kilku miesięcy celnicy w całej Polsce obrali za priorytet rekwirowanie automatów do gier, które nie są ustawione w kasynach, tylko np. w sklepach, pubach czy na stacjach benzynowych. To odgórny nakaz Ministerstwa Finansów. Akcje prowadzone są w imię słynnej ustawy antyhazardowej z 2009 roku. Jest jednak pewien problem – ustawodawca nie powiadomił wtedy Komisji Europejskiej o wprowadzeniu przepisów. To główny argument firm prowadzących taką działalność. Jak wynika z danych „Dziennika Gazety Prawnej”, do połowy tego roku celnicy zarekwirowali 4402 automaty. O tym, jak wygląda w rzeczywistości praca celnika, rozmawiamy z jednym z nich.

Rozmowa z Marcinem, celnikiem z województwa w północnej Polsce

Jakub Wątor: Od kiedy waszym głównym zadaniem jest ściganie jednorękich bandytów?

Marcin: – Od jakiegoś pół roku. Oczywiście mamy też inne zadania, ale maszyny do gier to podstawa, bo ministerstwo narzuciło nam limity. Każda Izba Celna musi do końca tego roku zarekwirować określoną liczbę automatów. Nie mogę powiedzieć, jaki limit ma moja Izba, bo można by mnie po tym zidentyfikować. Ale powiedzmy, że małe województwa mają limit ok. 500-600, większe proporcjonalnie więcej. Myślę, że limity mogą dochodzić i do tysiąca automatów.

Co będzie, jeśli tego limitu nie wypracujecie?

– Pewnie polecą jakieś kary, brak premii, dodatku świątecznego, czy coś w tym stylu.

Jak wyglądają naloty?

– Naloty? Nie przesadzaj. Może najpierw trochę teorii: automaty mogą być stawiane tylko w prawdziwych kasynach, czyli takich, które mają zezwolenie Ministerstwa Finansów. W mieście, które ma mniej niż 250 tys. mieszkańców, nie może być więcej niż jedno kasyno. Robimy więc akcje w małych miasteczkach. Właśnie tam jest najwięcej automatów – sklepach, pubach czy pseudokasynach.

Upraszczając: wchodzimy, gramy na automacie, by udowodnić, że rzeczywiście jest automatem do gier, po czym go rekwirujemy. Nie ma żadnych – jak to nazwałeś – nalotów czy awantur. Właściciele lokalu są świadomi, że możemy w każdej chwili wpaść.

Czytaj całość na: wyborcza.biz

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL