„Jednoręcy bandyci” zdobyli Olsztyn, nawet starówkę

Gry hazardowe
Bartosz 27/11/2015

Ostatnia aktualizacja: 27 listopada 2015

W Śródmieściu rozpleniły się lokale z automatami do gier. Radni, którzy próbowali z nimi walczyć, przyznają, że dostali pstryczka w nos.

Kiedyś – z powodu specyficznego mechanizmu uruchamiania ruchomą dźwignią – mówiło się o nich „jednoręki bandyta”. Teraz to po prostu automaty do gry, a bardziej fachowo automaty o niskich wygranych.

Ktoś czasami wygrywa

Jakiś czas temu sprawdzaliśmy, jak lokale z automatami działają. Odwiedziliśmy punkt na Jarotach. Powstał w dawnym warzywniaku. Przyciemnione resztki powybijanych szyb, od progu uderzył nas zapach dymu papierosowego i widok mnóstwa niedopałków w popielnicy. W środku żadnej obsługi, tylko kamery. „Obiekt monitorowany” – ostrzega tabliczka na drzwiach. Dwa automaty oraz informacja, że korzystać z nich mogą tylko osoby, które ukończyły 18 lat. W innym lokalu na Jarotach obsługa już była. Pomieszczenie niewielkie, stół bilardowy, dwa automaty i bar. – Maszyna przyjmuje od 5 zł wzwyż – instruuje dziewczyna pilnująca salonu. Zachęca nas, zapewniając, że ludzie wygrywają. Czasami. – Wczoraj chłopak wygrał 600 zł, a wrzucił tylko dwie dychy – opowiada. Jak mówi, osoby korzystające z automatu to w 95 proc. mężczyźni.

Właściciel innego lokalu, w którym stoi automat, opowiada, jak się u niego znalazł. – Odezwał się do mnie przedstawiciel firmy z Warszawy. Ja mu w lokalu dzierżawię miejsce na maszynę i z tego mam zarobek – opowiada. Inny zdradził więcej szczegółów. – Mam z klientem umowę na wynajem pomieszczenia na 300 zł miesięcznie. Co jakiś czas przyjeżdża obsługa, czyści maszyny z pieniędzy. 51 proc. bierze właściciel automatów, 49 proc. ja za wynajęcie miejsca pod maszyny i ich obsługę – opowiada.

Czytaj całość na: olsztyn.wyborcza.pl

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL