Pokerowa zagrywka PiS

Gry hazardowe
Bartosz 23/05/2016

Ostatnia aktualizacja: 23 maja 2016

Obóz rządzący chce zrobić porządek z hazardem, zwłaszcza internetowym. Przy stole do gry będzie miejsce dla wszystkich, ale główną pulę ma zgarnąć kasa państwa.

Nielegalny hazard w internecie kusi setki tysięcy Polaków. Na wirtualną ruletkę, pokera czy zakłady bukmacherskie wydają miliardy złotych, które – omijając fiskus – trafiają na konta firm zarejestrowanych na Malcie czy w Gibraltarze. Zagraniczni potentaci hazardu w sieci mają być celem kolejnej (po bankach i sieciach handlowych) krucjaty podatkowej rządu.

Plany Gowina

Jeszcze w środku zimy, gdy na rynku zawrzało po artykule w „Gazecie Finansowej” pod prowokacyjnym tytułem „Mafia rosyjska pisze nową ustawę hazardową”, resort finansów Pawła Szałamachy kategorycznie się od wszystkiego odciął: „Ministerstwo Finansów nie prowadzi prac związanych z tworzeniem ustawy regulującej hazard w Polsce”.

Sprawa ucichła do połowy maja, gdy wicepremier Jarosław Gowin – w towarzystwie prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniewa Bońka – przedstawił założenia zmian w ustawie hazardowej. Tę obecną, z 2009 roku, określa jako „skrajnie destrukcyjną”, choć przecież sam – jako poseł PO – głosował za jej przyjęciem.

Zgodnie z jego propozycjami ograniczenia i restrykcje miałyby dotyczyć tylko „twardego hazardu”, za jaki uchodzą kasyna oraz automaty do gry (tzw. jednoręcy bandyci). Uwolnione z tych pęt byłyby natomiast zakłady bukmacherskie, czyli głównie obstawianie wyników meczów i innych rozgrywek sportowych oraz gry karciane na pieniądze.
Plany wicepremiera to miód na serce fanów pokera, którym dziś grozi spora grzywna; teoretycznie nawet wtedy, gdy w domowym zaciszu rzucą na stół parę banknotów. Zdarzały się już naloty policji na prywatne imprezy pokerowe. Projekt Gowina, poza likwidacją tego absurdu, zakłada też legalizację rozgrywek pokerowych online czy turniejów organizowanych przez licencjonowane firmy.

Fiskus miałby też być mniej zaborczy: 12-procentowy podatek od obrotu, który bukmacherzy przerzucają na graczy (ci, wpłacając 100 zł, faktycznie obstawiają za 88 zł), zastąpiony byłby 20-proc. stawką podatku od dochodu operatora gier po uwzględnieniu wypłaconych nagród oraz kosztów jego działalności.

Tak opodatkowuje gry hazardowe większość krajów Unii Europejskiej. Przyjęcie takiego rozwiązania miałoby zachęcać firmy zarejestrowane za granicą do ubiegania się o polską licencję na tę działalność. Bez tego ich strony byłyby blokowane.

Na tym wszystkim miałby skorzystać budżet państwa – wpływy z opodatkowania gier i zakładów bukmacherskich wzrosłyby nawet do kilkuset milionów złotych rocznie.

Rząd robi swoje

Skorzystałby też polski sport. Bo z jednej strony kilka procent tego podatku wspierałoby szkolenie młodych olimpijczyków, z drugiej firmy bukmacherskie miałyby możliwość reklamowania się na stadionach czy koszulkach zawodników. Dla większości klubów w Europie to istotne źródło dochodów – u nas bukmacherzy mogą to robić tylko w internecie. Nie mogą też jawnie sponsorować klubów.
Nie dziwi więc obecność na konferencji Gowina szefa Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzeja Kraśnickiego i prezesa PZPN Zbigniewa Bońka. Boniek od lat lobbuje za zmianą prawa dotyczącego firm bukmacherskich, zwłaszcza tych działających w internecie. Sam zresztą jedną z nich reklamował i wcale się z tym nie kryje, twierdząc, że jako obywatel Włoch może to robić.

Czy propozycje Gowina będą drogowskazem dla rządu? Nic pewnego. Wicepremier zgłosił je jako projekt grupy posłów swej partii, Polska Razem, koalicjanta Prawa i Sprawiedliwości. Wygląda też na to, że konsultowany był tylko ze środowiskiem sportowym, być może też z Europejskim Stowarzyszeniem Gier i Zakładów (EGBA). Nie pytano natomiast o zdanie żadnej z pięciu legalnie działających w kraju firm bukmacherskich. I choć ich szefowie, jak Mateusz Juroszek, prezes STS, przychylnie oceniają większość proponowanych rozwiązań, to jednak nie wiedzą, jak je traktować, skoro Gowin wyraża tylko nadzieję, że projekt zyska poparcie w klubie parlamentarnym PiS.

Na razie nie wiadomo, co myślą o nim na Nowogrodzkiej. Szef resortu finansów Paweł Szałamacha najpierw sprawiał wrażenie, że o wszystkim dowiedział się z mediów, jednak już dwa dni później okazało się, że Ministerstwo Finansów pracuje nad własnym projektem nowej ustawy hazardowej, która ma być przegłosowana w Sejmie jeszcze przed wakacjami! Jeśli kogoś dziwi ten brak rządowej koordynacji, to powinien sobie przypomnieć spory ministra Szałamachy z wicepremierem Morawieckim o podatek od handlu, kontrolę nad bankiem BGK czy o projekt ustawy frankowej.

Łatanie budżetu

Skąd ten nagły zapał do reformowania rynku hazardu? Wiadomo – chodzi o pieniądze dla budżetu, niezbędne do finansowania obietnic wyborczych PiS. Bo dotychczasowa krucjata podatkowa przynosi mizerne efekty: z jedynego wprowadzonego już nowego podatku – od banków i firm ubezpieczeniowych – dochody będą w tym roku prawie o połowę mniejsze od oczekiwanych 5,5 miliarda złotych, bo instytucje finansowe robią wszystko, by haracz minimalizować. Prace nad podatkiem od handlu są jedną wielką kompromitacją resortu finansów i pozostają na etapie projektu – podobnie jak ustawa poprawiająca ściągalność podatku VAT, która miała dać budżetowi w tym roku dodatkowe 19 mld zł.

Dla fiskusa ważne jest więc każde kilkaset milionów złotych, a tyle może przynieść zmiana zasad opodatkowania rynku hazardowego. Politycy opozycji nie mają złudzeń, że chodzi o liberalizację czy ucywilizowanie hazardu. – Odbieram to jako fiskalną chęć podniesienia podatków, tym razem w tej części rynku związanej z hazardem – twierdzi szef klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Sławomir Neumann.

Tyle że apetyt fiskusa na pieniądze z hazardu nie jest na świecie niczym zdrożnym. Problem raczej w tym, czy rządowi PiS uda się stworzyć mechanizm skutecznego strzyżenia hazardu. – Nie mam nic przeciwko temu, aby hazard opodatkować, tylko trzeba to zrobić w taki sposób, żeby nie doprowadzić do tego, że przeniesie się on do podziemia – uważa ekonomista, europoseł PO, profesor Dariusz Rosati.

Całość czytaj w: Newsweek Polska

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nadia

09:04
23/05/2016

Nie interesują mnie intencje, które są jasne. Byle wreszcie uregulowały rynek. Mam nadzieję, że również automatów. I pomyśleć, że branży może pomóc konserwatywny rząd PIS, a nie pseudo liberalny PO. Jak im się uda mają mój głos w następnych wyborach

Max597

10:01
23/05/2016

Nigdy nie byłem za PIS ale jeśli ureguluja rynek AONW mają i mój głos. Myślę, że mojej rodziny i bliskich też.

Kat

11:48
23/05/2016

Mój też
E-PLAY.PL