Polityczny poker

Poker
Bartosz 10/07/2015

Ostatnia aktualizacja: 10 lipca 2015

Zawodowi pokerzyści licytują ostro, aby Polska, tak jak reszta świata, uznała ich zajęcie za grę umiejętności, tak jak grę na giełdzie i zalegalizowała. Nowelizacja ustawy hazardowej to kolejna rozgrywka w tej partii.

Uchwalona przed sześcioma laty, na kolanie i w oparach afery, ustawa hazardowa, nim na dobre zaczęła obowiązywać (w styczniu 2010 r.), już łamała unijne prawo. Komisja Europejska wytknęła polskim urzędnikom niedochowanie procedury notyfikacyjnej, zakładającej powiadomienie Brukseli i innych państw Wspólnoty o przygotowanej ustawie i skonsultowanie z nimi zapisów. Pod groźbą wniosku do Trybunału wymogła więc na Polsce naprawę uchybień. Rzutem na taśmę, jeszcze przed wakacjami, resort finansów zaleceniom z Brukseli zadośćuczynił, ograniczył się jednak do niezbędnego minimum. Nie jest jednak pewne, czy to „minimum” wystarczające, bo jak wskazują eksperci z branży, wymuszona nowelizacja jest wadliwa, bo znowu niewłaściwie notyfikowana.

Natomiast z punktu widzenia polskiej branży hazardowej bezsensowna, bo niczego w Polsce nie zmienia. Szczególnie rozczarowani są amatorzy gry w pokera. Wprowadzona bowiem przed kilku laty ustawa hazardowa, z pokerem obeszła się brutalnie – w praktyce go w Polsce zdelegalizowała. I to mimo iż – jak przekonują fani gry w pokera – niejasne spotkania na cmentarzach z politykami rządzącej partii przed zmianą prawa, odbywali przedstawiciele innych odmian hazardu, głównie gier na automatach. „Kowal zawinił, cygana powiesili” Ratując wizerunek Platformy Obywatelskiej, ówczesny rząd, chcąc zatrzeć złe wrażenie, wrzucił wszystkie branże hazardowe do jednego worka z napisem „nielegalne”. Zrównał przy tym pokera z grami losowymi, takimi jak jednoręcy bandyci, ruletka czy bingo.

– Polskie prawo widzi w pokerze grę losową, choć na całym świecie, poker to taka sama gra umiejętności jak np. brydż – mówi Marcin Horecki, jeden z najzdolniejszych polskich zawodników pokerowych, jednocześnie prezes stowarzyszenia Wolny Poker, które lobbuje za zmianą przepisów. – Gdyby pokerem rządził tylko ślepy los, w finałach największych turniejów nie oglądalibyśmy ciągle tych samych twarzy – dodaje z ironią. Ale polscy politycy tego nie widzą, dostrzegają tylko słupki poparcia, choć te w przypadku zakazu gry w pokera stopniowo maleją.

Z różnych szacunków wynika, że w pokera grywa w Polsce od 800 tys. do miliona osób. Marcin Horecki twierdzi, że nad Wisłą jest kilkuset zawodowych graczy, rywalizujących zarówno bezpośrednio przy zielonym stoliku, jak i online. Reszta to zwykli ludzie, którzy po prostu chcą się zabawić. Tyle że takim, „co się chcą zabawić” grożą za to kary grzywny (jak pokazał przykład ze Szczecina, gdzie uczestników urodzinowego turnieju pokerowego, którzy się przyznali i przeprosili ukarano kwotą 500 zł, kto się nie przyznał do przestępstwa, zapłacił kilka razy więcej), organizatorom turniejów pokerowych poza kasynem grozi też kara więzienia – do lat trzech.

Tymczasem poker to gra równie globalna, co egalitarna. Grają chyba wszystkie grupy społeczne: biznesmeni, politycy i celebryci, ale też urzędnicy i robotnicy. Ci pierwsi organizują prywatne turnieje z wpisowym po kilkaset tysięcy dolarów od gracza. Ci ostatni grywają w kasynach lub klubach, po kilka dolarów od wejścia.
Zawodowi gracze koncentrują się oczywiście na turniejach, na których można legalnie wygrać duże pieniądze. Ale tych w Polsce od pięciu lat się nie organizuje. Głównie z powodów podatkowych. – U nas obowiązuje najwyższy podatek w Unii Europejskiej – wyjaśnia Paweł Purski, rzecznik Wolnego Pokera. – 25 proc. od każdej wygranej, co w praktyce oznacza podatek obrotowy. Ale na tym nie koniec – dodaje. Obowiązuje jeszcze 10-proc. prowizja za dostarczenie usługi, którą pobiera kasyno, do tego dochodzi wpisowe. Łącznie więc, nie licząc środków przeznaczonych na pulę nagród, gracz zmuszony będzie oddać nawet 50 proc. w formie prowizji i podatków – wylicza Purski.

Jak w praktyce wygląda kwestia opodatkowania pokera, na przykładzie gracza giełdowego, pokazuje Marcin Horecki. – Załóżmy, że inwestor kupuje w ciągu roku akcje za 900 tys., a sprzedaje za 1 milion. Ma więc 100 tys. zysku. I od tego płaci 19 proc. podatku, czyli zostaje mu 81 tys. zysku – opowiada. Natomiast w pokerze ten podatek liczony jest od całości, a więc inwestor musiałby zapłacić 19 proc. od 1 miliona.

W tym momencie wiadomo, że mu się to nie opłaca, gdyż musiałby zapłacić więcej niż zarobił. Tak właśnie wygląda podatek obrotowy od turniejów pokerowych w kasynach – kwituje pokerzysta.

I przypomina, że przed 2010 r. z 10 proc. prowizji, jaką pobierało kasyno od graczy, 45 proc. trafiało do budżetu w formie podatku (czyli 4,5 proc. wpisowego). Dziś zatem opodatkowanie pokera jest nawet dziesięć razy większe, tyle że w liczbach bezwzględnych wpływy do budżetu z tego tytułu spadły kilkunastokrotnie.

Czytaj całość w Gazeta Bankowa z 10 lipca 2015, rubryka: Wydarzenia, strona: 40, autor: Longina Grzegórska-Szpyt

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

E-PLAY.PL